Konflikt na ścieżce rowerowej: kolizja elektrycznego roweru z autem i nieoczekiwany podział winy
Gdy rondo w Lubece zakorkowało się do granic możliwości, jeden z kierowców zatrzymał samochód tak niefortunnie, że jego lewy bok wystawał na drogę dla rowerów. Chwilę później w pojazd wjechał jadący z dużą dynamiką użytkownik elektrycznego roweru. O ile sama kolizja zakończyła się jedynie uszkodzeniem sprzętu, o tyle spór o odpowiedzialność szybko przeniósł się na salę sądową i przyniósł rozstrzygnięcie, które powinno zainteresować zarówno kierowców, jak i rowerzystów.
Najważniejsze fakty
– Miejsce zdarzenia: Lubeka, północne Niemcy – Przebieg kolizji: samochód zatrzymał się częściowo na drodze dla rowerów, nadjeżdżający e-rowerzysta uderzył w stojący pojazd – Sedno sporu: kierowca żądał pełnego odszkodowania, ubezpieczyciel rowerzysty wskazał na nielegalne zatrzymanie auta – Orzeczenie sądu: 65% odpowiedzialności po stronie kierowcy, 35% po stronie rowerzysty
Scenariusz zdarzenia i tło drogowe
Rankiem, w godzinie szczytu, ruch na rondzie całkowicie się zatrzymał. Kierowca auta osobowego, bez możliwości dalszej jazdy, zahamował, wystawiając część karoserii na oznaczony czerwonym kolorem odcinek przeznaczony wyłącznie dla jednośladów. Przepisy zarówno niemieckie, jak i polskie zabraniają zajmowania powierzchni przeznaczonej dla rowerów nawet jednym kołem. Mimo zakazu kierowcy decydują się niekiedy na taki manewr, kiedy sytuacja drogowa zmusza ich do awaryjnego postoju. To właśnie stworzyło przeszkodę, którą kilkanaście sekund później napotkał rowerzysta na szybkim pedelecu.
Linia obrony uczestników i obowiązujące przepisy
Po kolizji właściciel auta zwrócił się do ubezpieczyciela cyklisty, argumentując, że pojazd stał nieruchomo, a rowerzysta miał dostatecznie dużo miejsca oraz czasu, by wyhamować lub bezpiecznie ominąć przeszkodę. Towarzystwo odmówiło wypłaty pełnego odszkodowania, wskazując na paragrafy zakazujące zatrzymywania się na drogach rowerowych oraz podkreślając zasadę ryzyka – w myśl której kierowca pojazdu mechanicznego, z uwagi na potencjalnie większe szkody, ponosi rozszerzoną odpowiedzialność. Dodatkowo podkreślono, że rowerzystę obowiązuje ruch prawostronny; jadąc bliżej prawej krawędzi pasa, uniknąłby zderzenia.
Motywy i proporcje ustalone przez sąd
Sąd rejonowy w Lubece uznał obie strony za winne, lecz w różnym stopniu. 65% odpowiedzialności przypisano kierowcy, ponieważ zignorował bezwzględny zakaz zajmowania drogi rowerowej, stwarzając realną przeszkodę dla niechronionego uczestnika ruchu. Pozostałe 35 % kosztów obciążono rowerzystę: prędkość pedeleca zbliżona do 30 km/h wymagała zwiększonej czujności, a zamiast zwolnić lub przesunąć się całkowicie w prawo, cyklista wybrał tor jazdy prowadzący wprost na pojazd. Rozstrzygnięcie nawiązuje do niemieckiej koncepcji „Gefährdungshaftung” – im większy potencjał szkody niesie ze sobą dany środek transportu, tym większy ciężar odpowiedzialności spoczywa na jego użytkowniku.
Ubezpieczenie rowerzystów: Niemcy kontra Polska
W Niemczech klasyczne rowery oraz pedeleki wspomagające do 25 km/h nie podlegają obowiązkowemu OC, ale szybsze S-pedeleki muszą być ubezpieczone, a ich właściciele otrzymują nawet specjalną tablicę rejestracyjną. W Polsce prawo nie nakłada obowiązku wykupienia polisy dla żadnego rodzaju roweru; rowerzyści mogą jednak skorzystać z rozszerzenia „OC w życiu prywatnym”, które często kosztuje kilkadziesiąt złotych rocznie. Korzystanie z dobrowolnego ubezpieczenia zmniejsza ryzyko finansowe w razie kolizji, szczególnie gdy w grę wchodzą drogie, coraz popularniejsze e-rowery.
Praktyczne wnioski dla kierowców i cyklistów
Dla kierowców lekcja jest prosta: nigdy nie wolno zajmować pasa rowerowego, nawet na chwilę, bo każda kolizja może zakończyć się niekorzystnym rozdziałem winy i wysokimi kosztami. Rowerzyści z kolei powinni pamiętać o zasadzie prawej strony i dostosowaniu prędkości do warunków – elektryczne wspomaganie ułatwia rozpędzanie, ale również wydłuża drogę hamowania. Obie grupy użytkowników dróg mogą ograniczyć potencjalne straty, inwestując w polisę OC lub, w przypadku kierowców, dbając o jej odpowiedni zakres. Wzajemny szacunek i znajomość przepisów pozostają jednak najskuteczniejszym zabezpieczeniem przed spotkaniem w sądzie.