Nie zgadniesz, jak skromne Renault 4 byłego prezydenta uruchomiło największą w Słowenii zbiórkę motoryzacyjną – historia jednego auta, które przejechało 95 000 km i pomogło zebrać 275 000 €. Samochód, który jeszcze rok temu stał w prywatnym garażu Boruta Pahora, stał się narodowym symbolem dobroczynności; jego los śledziły zarówno portale motoryzacyjne, jak i wieczorne serwisy informacyjne.
Auto, które wyjechało z Nowego Miasta – kult „czwórki” w słoweńskiej codzienności
Między 1972 a 1992 rokiem z taśm fabryki Revoz w Novo mesto zjechało około 575 000 egzemplarzy Renault 4, co czyni ten model najpopularniejszym samochodem montowanym kiedykolwiek w Słowenii. W szczytowym okresie produkcji zakład zatrudniał ponad 8000 osób i odpowiadał za 6% słoweńskiego eksportu, a „štirica”, jak pieszczotliwie nazywali ją mieszkańcy, woziła do pracy nauczycieli, rolników i młode rodziny. Globalnie Renault 4 przekroczyło 8 mln sztuk, lecz w żadnym innym kraju nie zyskało tak „domowego” statusu jak tutaj – lokalne media zwykły podkreślać, że był to pierwszy samochód aż dla jednej trzeciej słoweńskich kierowców urodzonych w latach 60. i 70.
Gdy przebieg i cena przestają mieć znaczenie – rekordowa wycena prezydenckiego Renault 4
Egzemplarz z 1991 r., pomalowany w charakterystyczny beż „Sahara” i mający według licznika 95 342 km, osiągnął na licytacji 60 000 €, czyli nawet piętnaście razy więcej niż typowa cena rynkowa wynosząca 4 000–8 000 €. Dom aukcyjny podkreślał nie tylko dobrą kondycję techniczną – nienaruszone podłogi, oryginalny 34-konny silnik 1108 cm³ i fabryczną tapicerkę – lecz także wyjątkowe pochodzenie: auto towarzyszyło Pahorowi od pierwszych lat niepodległości Słowenii i pojawiało się w kampaniach wyborczych jeszcze przed jego prezydenturą (2012-2022). Jak żartował sam licytujący, „tu nawet zapach foteli jest fragmentem historii państwa”.
Z garażu na trasę dobroczynnych rajdów – jak przedsiębiorca zamienił klasyka w megafon pomocy
Nowy właściciel, przedsiębiorca Aleksandar Fratar, zamiast zamknąć auto w kolekcji, ogłosił publicznie, że każdy kilometr przejechany „czwórką” będzie przeliczał na donację dla potrzebujących dzieci. Razem z mechanikami odświeżył lakier, dodał dyskretną grafikę „Drive for Hope” oraz nadał w mediach społecznościowych sygnał: kto wpłaci minimum 10 €, może zgłosić miejscowość, do której samochód przyjedzie. Inicjatywa przyciągnęła sponsorów – jeden z krajowych producentów opon zaoferował komplet nowych gum i 1 € za każdy przejechany kilometr, a kawiarnie przy trasie deklarowały 5% utargu na rzecz akcji. W ciągu pierwszych trzech tygodni auto pokonało 1200 km, odwiedzając 22 miasta i wypełniając bagażnik darami rzeczowymi, od zabawek po przenośne komputery dla świetlic środowiskowych.
Dwieście siedemdziesiąt pięć tysięcy euro nadziei – finał akcji, którą śledziła cała Słowenia
Po dwóch miesiącach, łącząc prywatne wpłaty 5043 darczyńców, wsparcie 31 firm i zaangażowanie Czerwonego Krzyża, licznik zbiórki zatrzymał się na imponujących 275 000 €. Kwota została podzielona na trzy programy: stypendia dla młodzieży z regionów dotkniętych bezrobociem (120 000 €), pakiety żywnościowe dla 600 rodzin (90 000 €) oraz zakup karetek terenowych dla służb ratunkowych w Alpach Julijskich (65 000 €). Jak podkreślił przedstawiciel organizacji humanitarnych w radiu publicznym, „żaden baner nie przyciąga spojrzeń tak skutecznie jak legendarna ‘štirica’, zwłaszcza gdy w środku siedzą ludzie gotowi realnie pomagać”. Eksperci marketingu społecznego już określają akcję mianem „case study” pokazującego, że emocjonalna historia przedmiotu – nawet tak niepozornego – może przełożyć się na wymierny efekt finansowy i społeczny.