Najmniejszy crossover południowokoreańskiej marki od kilku lat służył klientom jako przystępne cenowo wejście w świat segmentu B-SUV. Mimo solidnej pozycji sprzedażowej, konstrukcja opracowana jeszcze przed falą elektryfikacji potrzebowała świeżego impulsu, by pozostać konkurencyjną wobec nowszych rywali pokroju Renault Captur czy Toyoty Yaris Cross. Modernizacja przygotowana na rok modelowy 2026 ma więc dwa cele: odświeżyć wizerunek i wprowadzić rozwiązania, których dotąd brakowało. Czy kosmetyka okaże się wystarczająca, by jeszcze mocniej zaznaczyć obecność na zatłoczonych ulicach dużych miast?

Nowa szata: odważniejszy front i subtelnie przeprojektowany tył

Najbardziej zauważalne zmiany dotyczą przedniej części nadwozia. Charakterystyczna linia świateł do jazdy dziennej została odczytana na nowo i spięta przez zredukowany optycznie, zabudowany panel między reflektorami, co budzi skojarzenia z najnowszym Sportage. Tradycyjny wlot powietrza powędrował niżej, a masywniejszy zderzak z kontrastową osłoną podkreśla pseudo-offroadowy charakter pojazdu. Dzięki temu zabiegowi auto sprawia wrażenie szerszego, choć rzeczywiste wymiary pozostały niemal identyczne.

Z boku uwagę zwracają nowe tłoczenia wokół nadkoli, które optycznie unoszą linię pasa i lepiej integrują się z 17-calowymi obręczami dostępnych w kilku wzorach – od klasycznych dziesięcioramiennych po sportowe dwukolorowe felgi inspirowane gamą GT-Line. Producent zachował natomiast stosunek powierzchni przeszklonych do blach, co sprzyja widoczności w gęstym ruchu miejskim.

Projekt tyłu wpisuje się w trend łączenia kloszy lamp świetlną listwą. Delikatne, poziome przetłoczenie unoszące dolną krawędź klapy nadaje autu szerszego wyglądu, a nowy układ diod LED poprawia czytelność sygnałów. Warto odnotować, że pomimo stylistycznych retuszy nie zmniejszono prześwitu, zachowując praktyczny aspekt podjazdów pod wysoki krawężnik – cechę, którą wielu użytkowników wskazywało jako kluczową.

Układ napędowy: downsizing z miękką elektryfikacją

Zgodnie z rynkowymi tendencjami gama silnikowa została uproszczona do jednego, lecz wielozadaniowego trzycylindrowego silnika 1.0 T-GDi z bezpośrednim wtryskiem paliwa. Klienci mają do wyboru dwa poziomy mocy: podstawowe 100 KM oraz 115 KM wspierane instalacją mild-hybrid 48 V. Obie odmiany przenoszą moment obrotowy wyłącznie na przednie koła, jednak różnią się sposobem zarządzania energią.

Wersja konwencjonalna wykorzystuje wyłącznie siłę spalin, oferując sprint do 100 km/h w około 11 sekund przy sześciobiegowej przekładni manualnej. Dopłata do siedmiostopniowego automatu typu DCT podnosi komfort w korkach kosztem nieco wydłużonego przyspieszenia – w testach wewnętrznych producenta zanotowano 12,1 sekundy.

Odmiana MHEV dzięki rozrusznikowi-generatorowi potrafi żeglować z wyłączonym silnikiem, a dodatkowych 48 V wspomaga motor w dolnym zakresie obrotów, obniżając zużycie benzyny w cyklu mieszanym do około 5,7–5,9 l/100 km (wg WLTP). Choć różnica w osiągach jest subtelna – pierwsze 100 km/h pojawia się po 10,6 s – subiektywne wrażenie dynamiki podbija płynna praca układu i szybsze reakcje na gaz.

Bezpieczeństwo i cyfrowe wnętrze

Facelifting przyniósł zestaw systemów znanych dotąd z wyższych klas. Lista standardowych lub dostępnych z pakietami rozwiązań obejmuje m.in. asystenta utrzymania pasa ruchu, adaptacyjny tempomat działający od 0 km/h, układ autonomicznego hamowania z funkcją wykrywania pieszych i rowerzystów oraz monitorowanie martwego pola z interwencją w tor jazdy. Na pokładzie pojawił się także nowy moduł telematyczny umożliwiający aktualizacje over-the-air oraz zdalną konfigurację parametrów samochodu przez aplikację mobilną.

Przed oczyma kierowcy znalazł się 10,25-calowy cyfrowy zestaw wskaźników z trzema profilami graficznymi, współpracujący z centralnym ekranem multimediów tej samej przekątnej. Interfejs zgodny z Apple CarPlay i Android Auto działa bezprzewodowo, a szybszy procesor skraca czas uruchamiania aplikacji o ponad 30 % względem poprzednika. Projektanci zadbali również o detale: zaktualizowane materiały wykończeniowe mają wyższą zawartość tworzyw pochodzących z recyklingu, a podświetlenie ambientowe w topowych wariantach oferuje wybór z 64 kolorów.

Ceny i poziomy wyposażenia: ile trzeba zapłacić za miejski crossover w nowym wydaniu?

Polski cennik otwiera odmiana ze 100-konnym silnikiem i sześciobiegowym manualem wyceniona na 90 990 zł. Już w podstawie otrzymujemy pełne oświetlenie LED, pakiet systemów bezpieczeństwa Level 1, wielofunkcyjną kierownicę oraz klimatyzację manualną. Dopłata 6 800 zł do skrzyni DCT może okazać się atrakcyjna dla kierowców spędzających dużo czasu w miejskich korkach.

Środkowy wariant, oznaczony literą „L”, wiąże się wyłącznie z napędem MHEV i startuje od 102 900 zł w konfiguracji ręcznej. Na pokładzie pojawia się automatyczna klimatyzacja, czujnik deszczu, przyciemniane szyby z tyłu oraz chromowane detale nadwozia, które nadają bardziej wyrafinowany wygląd. Automatyczna przekładnia DCT podnosi cenę do 109 790 zł, lecz rekompensuje to funkcją start-stop o rozszerzonym zakresie działania do 140 km/h.

Flagowa odmiana GT-Line, dostępna wyłącznie jako miękka hybryda, kosztuje 110 990 zł. W standardzie oferuje pakiet sportowych zderzaków, tapicerkę z przeszyciami w kontrastowym kolorze, sportową kierownicę spłaszczoną u dołu oraz relingi dachowe w kolorze piano black. Mimo wyższej ceny, wyposażenie obejmujące zaawansowanego asystenta jazdy na autostradzie, bezprzewodową ładowarkę smartfona i inteligentny kluczyk sprawia, że relacja kosztu do oferowanych funkcji pozostaje konkurencyjna w segmencie.

Niezależnie od wersji, modernizacja modelu wprowadziła nie tylko świeższy wygląd, lecz także wymierne udoskonalenia technologiczne. W efekcie miejskie skrzyżowania i osiedlowe parkingi mogą wkrótce wypełnić zauważalnie odświeżone sylwetki najmniejszego SUV-a marki, który – według prognoz analityków – ma szansę znacznie podnieść udział firmy w rentownym segmencie B-SUV.