Jeszcze zanim słońce zobaczyło wierzchołki szczytów Taebaek, kolumna testowych Jeepów wyjechała z hotelowego parkingu w Jeongseon. Miasteczko, kojarzone dotąd głównie z narciarskimi arenami igrzysk olimpijskich, na jeden dzień stało się centrum off-roadowego świata. Jeep Korea zaprosiło dziennikarzy z całego regionu, by przypomnieć im, że logo z siedmioszczelinową atrapą nie trzeba oglądać jedynie spod świateł miejskiego skrzyżowania. Tutaj, w sercu gór Gangwon, drogi kończą się szybko — i dokładnie w tej chwili zaczyna się prawdziwa misja samochodu terenowego.
Surowe piękno Gangwon: naturalny poligon doświadczalny
Prowincja Gangwon uchodzi za najbardziej dziką część Korei Południowej. Lasy iglaste sięgające po horyzont, koryta górskich potoków pełne granitowych głazów oraz wąskie, kręte serpentyny to wymarzone środowisko do weryfikacji możliwości napędu 4×4. Klimat regionu, chłodniejszy i wilgotniejszy niż w Seulu, gwarantuje mokre podłoże praktycznie przez cały rok, a strome stoki nie wybaczają błędów kierowcy. To właśnie tu, na legendarnych zboczach góry Byeongbangsan, producenci od lat przeprowadzają nieoficjalne próby wytrzymałościowe swoich prototypów. Jeep, marka z ponad osiemdziesięcioletnim dziedzictwem w terenie, świadomie wybrała to miejsce, by podkreślić autentyczność swoich deklaracji o gotowości do jazdy tam, gdzie GPS często traci zasięg.
Ikony Jeepa na starcie
Do wyzwań stanęły dwa modele: Wrangler w pięciodrzwiowej odmianie Unlimited oraz Gladiator, czyli pikap skonstruowany na ramie Wranglera, ale z powiększonym rozstawem osi i użytkową paką. Oba samochody korzystają z pełnego systemu napędowego Command-Trac z dwubiegową skrzynią rozdzielczą, reduktorem 2,72:1 i automatyczną blokadą osi. Gdy nawierzchnia zamienia się w luźne kamienie lub głębokie błoto, kierowca może aktywować tryb 4LO, który czterokrotnie powiększa moment obrotowy na kołach. Wranglery w wersji Rubicon dysponują dodatkowo stabilizatorem o zmiennej sztywności i elektronicznymi blokadami obu mostów, co pozwala utrzymać trakcję nawet przy przekątnym uniesieniu kół. Gladiator, mimo większych gabarytów, zaskakuje kątem natarcia 43,6° i prześwitem wynoszącym niemal 29 cm — wartości godne rasowego terenowca, a nie jedynie użytkowego pikapa.
Pod maską testowych egzemplarzy pracowały dwulitrowe turbodoładowane jednostki benzynowe o mocy 272 KM, sparowane z ośmiobiegową automatyczną skrzynią. Choć część purystów tęskni za klasycznym wolnossącym V6 Pentastar, downsizing przynosi wymierną korzyść w postaci 400 Nm dostępnych już od 3 000 obr./min, co w stromym terenie okazuje się cenniejsze niż sama moc maksymalna. Warto dodać, że europejska wersja Wranglera 4xe — hybryda plug-in — zanotowała w Korei wysoki udział w sprzedaży, co pokazuje, że rynek off-roadowy także podąża w stronę elektryfikacji.
Zróżnicowana trasa – od ostrego kamienia do gładkiego asfaltu
Pierwszy etap wyprawy liczył około 12 kilometrów i prowadził starą, kamienistą drogą na zboczu Byeongbangsan. Średnie nachylenie 18%, głazy wielkości piłek do koszykówki i strumienie przekraczane w bród stworzyły naturalny tor przeszkód. Tam, gdzie większość SUV-ów musiałaby zawrócić, Wrangler i Gladiator pokonywały kolejne stopnie praktycznie przy biegu jałowym, korzystając z ogromnego przełożenia reduktora.
Drugi odcinek pozwolił uczestnikom odsapnąć: 18 kilometrów krętej, ale równej drogi publicznej w dolinie rzeki Joyang. Ten fragment nie tylko zaprezentował komfort powleczonego skórą wnętrza i multimediów z bezprzewodowym Apple CarPlay, lecz także udowodnił, że klasyczna terenowa konstrukcja z ramą może zapewniać stabilność przy prędkościach autostradowych. Adaptacyjne amortyzatory Bilstein w Gladiatorze redukowały kołysanie podwójnymi wahaczami, a kierowcy doceniali szeroki zakres regulacji foteli i dobrze wytłumione nadwozie.
Finałowa próba to 6-kilometrowy, zwykle zamknięty dla ruchu leśny dukt, udostępniony specjalnie na potrzeby wydarzenia. Błotniste koleiny, krótkie zjazdy o spadku ponad 35° i zwisające nisko gałęzie zmuszały do ciągłego manewrowania przy niskiej prędkości. Kierowcy, którzy nie bali się zdjąć paneli Freedom Top, mogli chłonąć zapach mokrego igliwia i usłyszeć charakterystyczne skrzypienie mokrych pni drzew — odgłosy, które w kabinie nowoczesnego crossovera często giną pod warstwą wygłuszeń. Dla większości uczestników to właśnie ta część wyprawy stała się definicją wolności, którą od dekad posługuje się marka Jeep.
Dlaczego Korea potrzebuje takich wydarzeń
Rynek motoryzacyjny w Korei Południowej jest zdominowany przez zaawansowane technologicznie samochody elektryczne i kompaktowe SUV-y, idealnie wpisujące się w ciasną siatkę ulic Seulu i Pusanu. Jednocześnie jednak rośnie zapotrzebowanie na weekendowe wypady poza miasto, a sprzedaż samochodów z napędem 4×4 notuje dwucyfrowe wzrosty rok do roku. Według danych Korean Automobile Manufacturers Association, segment midsize SUV i pojazdów terenowych odpowiada już za 22% nowych rejestracji, podczas gdy pięć lat temu było to zaledwie 14%. Taki trend otwiera przestrzeń dla marek, które mogą zaoferować więcej niż jedynie modny wygląd.
Jeep Adventure Day ma więc znaczenie podwójne. Po pierwsze, działa jak mobilne laboratorium — inżynierowie zbierają dane, a dziennikarze dzielą się opiniami, co w realny sposób wpływa na przyszłe modernizacje. Po drugie, buduje społeczność. Off-road w Korei nie jest tak zakorzeniony jak w Australii czy Stanach Zjednoczonych, dlatego wydarzenia integrujące początkujących trail-entuzjastów z doświadczonymi przewodnikami mają kluczową wartość edukacyjną. Dla Jeepa to również narzędzie do komunikacji wartości marki: autentyczności, przygody i otwartości na nowe technologie, w tym elektryfikację gamy.
Organizacja wyprawy w trudnym terenie tuż przed sezonem monsunowym była odważną decyzją, ale właśnie w takiej scenerii łatwo odróżnić marketingowe slogany od realnych możliwości pojazdów. Gdy mokre kamienie zmieniają się w pułapki, a błoto wciąga koła niczym ruchome piaski, kierowca zaczyna rozumieć, że oznaczenie „Trail Rated” to nie naklejka — to obietnica, którą samochód musi spełnić.
Wolność zapisana w DNA siedmiu szczelin
Jeep Adventure Day w Jeongseon udowodnił, że w erze aplikacji i samochodów autonomicznych wciąż istnieje zapotrzebowanie na tradycyjną, mechaniczną więź z maszyną i krajobrazem. Choć najnowszy Wrangler oferuje bezprzewodowe aktualizacje oprogramowania, a Gladiator może pracować jako mobilna stacja zasilająca 230 V, sednem doświadczenia wciąż pozostaje nieskrępowana jazda poza utartym szlakiem. Dla koreańskich klientów, zmęczonych miejską rutyną, właśnie ta obietnica staje się magnesem. Jeśli kiedykolwiek istniało pytanie, czy marka z amerykańskim rodowodem może znaleźć wspólny język z górzystą, wilgotną scenerią azjatyckiego półwyspu, odpowiedź padła na błotnistych zakrętach godzinę drogi od Jeongseon: tam, gdzie kończą się drogi, zaczyna się przygoda, a Jeep czuje się jak w domu.