Niewiele ikon motoryzacji wywołuje tyle emocji, co Ford Mustang. Po sześciu dekadach dominacji silników spalinowych legendarny „pony car” stoi jednak przed nową erą, w której coraz ważniejsza staje się redukcja emisji i włączenie napędu elektrycznego. Branżowe doniesienia o testach hybrydowej wersji modelu wywołały falę spekulacji: czy kultowy samochód może pogodzić tradycyjne brzmienie V8 z wymogami niskiej emisji?

Od spalinowego symbolu do epoki elektryfikacji

Pierwsze Mustangi zjechały z taśm w połowie lat sześćdziesiątych, szybko stając się synonimem amerykańskiej wolności i osiągów. Z biegiem lat model przetrwał kryzysy paliwowe, rewolucje stylistyczne i zmiany przepisów, zachowując jednak napęd spalinowy jako znak rozpoznawczy. Obecnie sytuacja regulacyjna jest bardziej wymagająca niż kiedykolwiek: w Stanach Zjednoczonych obowiązują zaostrzone normy CAFE, a w Europie zbliża się regulacja Euro 7. Dlatego Ford, podobnie jak inni producenci, intensywnie rozbudowuje portfolio hybryd i pojazdów w pełni elektrycznych, aby ograniczyć średnią flotową emisję CO₂.

Inwestycje w elektryfikację Mustanga nie są pomysłem nowym. Już kilka lat temu marka ogłosiła modernizację zakładów w stanie Michigan, zapowiadając pierwotnie debiut hybrydy na początek obecnej dekady. Choć ten harmonogram uległ przesunięciu, kolejne informacje napływające z centrali wskazują, że projekt zyskał robocze oznaczenie S650E i jest aktywnie testowany w terenie.

Na stole trzy konfiguracje hybrydowe

Specjaliści wskazują trzy możliwe architektury napędu: łagodną hybrydę (mHEV), klasyczną hybrydę równoległą (HEV) oraz hybrydę plug-in (PHEV). Pierwsza z nich wykorzystuje 48-woltową instalację i niewielki silnik elektryczny wspierający rozruch oraz żeglowanie, co ogranicza zużycie paliwa, ale nie umożliwia jazdy wyłącznie elektrycznej. Konfiguracja HEV dodaje mocniejszy motor i akumulator, pozwalając na krótkie odcinki bez użycia benzyny, podobnie jak w Toyocie Prius czy Fordzie F-150 PowerBoost. Najbardziej zaawansowany wariant PHEV zapewniłby możliwość ładowania z gniazdka i kilkadziesiąt kilometrów zasięgu na samym prądzie, co znacząco obniżyłoby średnie emisje w cyklu homologacyjnym.

Z punktu widzenia entuzjastów łagodna hybryda wydaje się najmniej inwazyjna – zachowuje brzmienie silnika i nie podnosi masy auta tak bardzo jak zestaw baterii PHEV. Inżynierowie muszą jednak wyważyć oczekiwania klientów z koniecznością spełnienia przyszłych norm, a decydujący głos mogą mieć regulatorzy na obu stronach Atlantyku.

Jaki silnik pobierze prąd?

Obecna generacja Mustanga oferuje dwa główne silniki: czterocylindrowe 2.3 EcoBoost oraz pięciolitrowe, wolnossące V8. Z technologicznego punktu widzenia elektryfikacja jednostki V8 przynosi większy potencjał redukcji emisji, bo duży silnik zużywa najwięcej paliwa w cyklu miejskim. Z kolei układ hybrydowy oparty na mniejszym EcoBoost byłby lżejszy i tańszy w produkcji, ale mógłby nie zaspokoić apetytu tradycjonalistów. Niezależnie od wybranej konfiguracji, kluczowe pozostaje rozmieszczenie komponentów: bateria trakcyjna musi zmieścić się bez wpływu na bagażnik, a silnik elektryczny – w obudowie skrzyni biegów lub przekładni.

Raporty z torów testowych sugerują, że prototypy zachowują napęd tylnej osi, co odpowiada charakterystyce modelu. Niektórzy analitycy spodziewają się nawet wariantu z napędem na cztery koła, w którym silnik elektryczny napędzałby przednie koła, a jednostka spalinowa – tylne. Takie rozwiązanie poprawiłoby trakcję, jednocześnie zwiększając masę pojazdu o kilkadziesiąt kilogramów.

Czynniki regulacyjne i biznesowe

Decyzja o wprowadzeniu hybrydowego Mustanga będzie zależeć nie tylko od inżynierii, lecz także od rachunku ekonomicznego. W Europie rosną kary za nadmiarowe emisje, a w Kalifornii docelowo zakazane będą rejestracje czysto spalinowych samochodów po 2035 roku. Równocześnie jednak nie wszyscy klienci są gotowi na pełną elektryfikację, co potwierdza wysoka sprzedaż tradycyjnych wersji GT w Stanach Zjednoczonych. Hybryda może więc stać się kompromisem, pozwalając producentowi utrzymać kultowe brzmienie silnika, a jednocześnie zredukować średnie emisje flotowe.

Z biznesowego punktu widzenia istotne są również koszty komponentów. Ceny ogniw litowo-jonowych spadły w ciągu ostatniej dekady o około 80 %, lecz wciąż stanowią znaczącą część ceny PHEV. Jeżeli globalne podatki od emisji CO₂ będą dalej rosły, inwestycja w droższy, lecz bardziej wydajny układ hybrydowy może okazać się rozsądnym ubezpieczeniem finansowym.

Scenariusze premiery i reakcja rynku

Ford zadeklarował, że aktualna generacja Mustanga pozostanie w produkcji co najmniej do końca dekady. Gdyby wersja hybrydowa weszła do sprzedaży w połowie cyklu życia modelu, jej debiut mógłby nastąpić w latach 2026–2027. Taki harmonogram pokrywa się z prognozami wprowadzenia ostrzejszych limitów emisji zarówno w USA, jak i w Unii Europejskiej. Konkurenci nie czekają bezczynnie: Dodge zapowiedział elektryczne coupe nawiązujące do Chargera, a Chevrolet przygotowuje się do prezentacji przyszłego sportowego modelu z częściową elektryfikacją.

Reakcje fanów są mieszane. Z jednej strony rośnie świadomość ekologiczna i doceniane są osiągi napędów hybrydowych – natychmiastowy moment obrotowy silnika elektrycznego mógłby poprawić czasy przyspieszeń. Z drugiej strony nadal żywe jest przekonanie, że prawdziwy Mustang powinien ryczeć pełnokrwistym V8. Ostatecznie to rynek zweryfikuje, czy nowa technologia stanie się naturalnym etapem ewolucji legendy, czy też przemysł pójdzie w kierunku całkowitej elektryfikacji, pozostawiając hybrydę w roli przejściowego eksperymentu.