Nowy, elektryczny Chevrolet Equinox musiał trafić z powrotem do serwisów, chociaż nie z powodu baterii, oprogramowania czy korozji. Powodem jest… nadmierna cisza. Amerykańska marka wezwała właścicieli niemal wszystkich egzemplarzy modelu z rocznika 2024, ponieważ pokładowe urządzenie ostrzegające pieszych w niskich prędkościach emituje zbyt słaby sygnał dźwiękowy i nie spełnia wymogów federalnych. Sprawa rzuca światło na paradoks współczesnej motoryzacji: społeczeństwo walczy z głośnymi wydechami, a jednocześnie nakazuje pojazdom na prąd „odzywać się”, żeby chronić pieszych.

Po co dźwięk w samochodzie, który nie ma silnika spalinowego?

Choć jednostki elektryczne pracują niemal bezgłośnie, właśnie ta cecha stała się problemem dla osób poruszających się po drogach – zwłaszcza niedowidzących i niewidomych. Badania amerykańskiej Krajowej Rady ds. Bezpieczeństwa Transportu wykazały, że piesi są o około 40% częściej potrącani przez pojazdy elektryczne niż przez auta spalinowe w obszarach, gdzie prędkość ruchu nie przekracza 35 km/h. Dlatego Unia Europejska już w 2019 r. wprowadziła obowiązek instalacji Acoustic Vehicle Alerting System (AVAS), a Stany Zjednoczone – analogicznego wymogu FMVSS 141. Przepisy jasno określają, że do około 20 km/h (w USA do 19 mph) auto musi generować ciągły sygnał o natężeniu między 56 a 75 dB. Dźwięk ma być rozpoznawalny, ale nie uciążliwy i powinien zmieniać barwę wraz ze wzrostem prędkości, aby pieszy mógł ocenić, czy samochód przyspiesza, czy zwalnia.

Co poszło nie tak w Equinoxie EV?

W egzemplarzach produkowanych na początku bieżącego roku okazało się, że generator dźwięku „milkł” przy prędkościach poniżej 16 km/h lub wydawał ton o zbyt niskim natężeniu. Producent szacuje, że kłopot dotyczy około 23 700 aut, czyli niemal całej tegorocznej partii. General Motors twierdzi, że winna jest zmiana dostawcy modułu – amerykański podwykonawca miał zastąpić komponenty pochodzące z Azji, lecz nie zdążył dopracować oprogramowania odpowiadającego za głośność i charakterystykę brzmienia. Chociaż nie odnotowano żadnego wypadku związanego z usterką, federalna agencja NHTSA nakazała akcję naprawczą. Co ciekawe, koncern nie przygotował jeszcze kompletnej poprawki; właściciele zostali poinformowani, że serwisy skontaktują się z nimi, gdy aktualizacja będzie gotowa.

Projektowanie brzmienia samochodu przyszłości

Nakaz montowania AVAS sprawił, że producenci muszą nie tylko dopełniać wymogów prawnych, ale również myśleć o tym, jak wykorzystać dźwięk do budowania tożsamości marki. Jaguar zatrudnił kompozytora filmowego, aby opracował unikalną sygnaturę dla modelu I-PACE, a Hyundai we współpracy z inżynierami NASA stworzył tonalny motyw inspirowany startem rakiety. Jednocześnie specjaliści z dziedziny psychoakustyki pracują nad algorytmami, które minimalizują „zanieczyszczenie hałasem”, kierując sygnał głównie w stronę pieszego, a nie do kabiny. W przyszłości systemy te mogą zostać połączone z czujnikami radarowymi i kamerami – samochód zwiększy natężenie dźwięku, gdy wykryje człowieka w pobliżu, a wyciszy się na pustych ulicach.

Implikacje dla branży motoryzacyjnej

Wpadka z Equinoxem pokazuje, że wyzwania związane z elektromobilnością nie kończą się na bateriach czy infrastrukturze ładowania. Konieczne staje się także dopracowanie pozornie drugorzędnych systemów ostrzegawczych, które w świetle prawa są równie ważne jak hamulce. Akcje przywoławcze dotyczące zbyt cichych pojazdów mieli w ostatnich latach również tacy producenci jak BMW, Mercedes-Benz czy Tesla, co potwierdza, że branża wciąż szuka optymalnego kompromisu między komfortem akustycznym a bezpieczeństwem. Dla inżynierów to zapowiedź większej standaryzacji, dla regulatorów – sygnał, że częste aktualizowanie przepisów będzie niezbędne, a dla użytkowników – przypomnienie, że cisza za kierownicą bywa złudna.