Rozmowy o bezpieczeństwie najmłodszych w podróży zazwyczaj koncentrują się na fotelikach i pasach, a tymczasem nieporównanie groźniejsze bywa to, czego nie widać: gęsta mieszanina toksyn z papierosów. Nadrenia Północna-Westfalia oraz Dolna Saksonia zapowiedziały wniesienie do Bundesratu projektu, który przewiduje zakaz palenia w samochodach, gdy na pokładzie znajdują się dzieci lub kobiety w ciąży. Wysokość mandatów – od 500 do 3000 euro – ma spowodować, że ryzyko finansowe przeważy nad przyzwyczajeniem do nikotyny.
Choć podobne inicjatywy pojawiały się w Niemczech kilkukrotnie w minionej dekadzie, żadna nie przeszła pełnej ścieżki legislacyjnej. Tym razem argumenty są bardziej jednoznaczne niż kiedykolwiek: Niemieckie Centrum Badań nad Rakiem podaje, że blisko milion dzieci w kraju jest narażonych na bierne palenie w pojazdach, a badania toksykologiczne wykazały, iż stężenie pyłów zawieszonych w zadymionym aucie potrafi przekroczyć normy Światowej Organizacji Zdrowia nawet trzydziestokrotnie.
Dlaczego kabina samochodu to tytoniowa pułapka
Nawet przy uchylonych szybach kabina samochodu zachowuje się jak szczelny inkubator dla substancji smolistych. Według Europejskiego Towarzystwa Układu Oddechowego pojedynczy papieros potrafi podnieść poziom drobnych cząstek PM2,5 w aucie do 1000 µg/m3. Dla porównania, granica alarmowa WHO dla powietrza zewnętrznego wynosi zaledwie 25 µg/m3 w uśrednieniu dobowym.
Dziecięce płuca wchłaniają zanieczyszczenia szybciej, ponieważ maluchy oddychają częściej i mają węższe drogi oddechowe. Bierne palenie w tak ograniczonej przestrzeni koreluje z wyższą zapadalnością na astmę, zapalenie ucha środkowego i zaburzenia rozwoju neurologicznego. Amerykańskie Centrum Kontroli i Prewencji Chorób szacuje, że ponad 40 % wszystkich przypadków astmy dziecięcej wiąże się z ekspozycją na dym, a samochód jest jednym z jej głównych źródeł.
Projekt niemieckich landów: surowe grzywny i jasne reguły
Zgodnie z zapowiedziami landowych ministrów zdrowia, zakaz ma obejmować zarówno kierowcę, jak i pasażerów; wystarczy obecność choćby jednego małoletniego lub kobiety w ciąży, aby palenie stało się wykroczeniem. Minimalny mandat wyniesie 500 euro, a w sytuacjach kwalifikowanych – np. gdy w aucie przebywa kilkoro dzieci lub gdy kierowca jest recydywistą – kara może sięgnąć 3000 euro. Dla porównania mandat za przekroczenie prędkości o 30 km/h w terenie zabudowanym to w Niemczech około 260 euro.
Projekt przewiduje, że policja będzie mogła wystawiać mandaty na miejscu, a w razie odmowy przyjęcia – kierować sprawę do sądu. Wnioskodawcy rozważają także kampanię informacyjną finansowaną z budżetów landowych oraz włączenie tematu do kursów prawa jazdy. Jeśli Bundesrat zaakceptuje ustawę, trafi ona do Bundestagu, gdzie ostateczne głosowanie może nastąpić jeszcze w 2025 r.
Jak radzą sobie inni: przepisy w Europie i na świecie
Niemcy nie są pierwsze na drodze do ochrony pasażerów przed dymem tytoniowym. W Wielkiej Brytanii zakaz obowiązuje od 2015 r. i oznacza grzywnę 50 funtów, we Francji od tego samego roku – 135 euro. Włochy wprowadziły regulację w 2016 r. z karami od 55 do 550 euro, a Grecja poszła jeszcze dalej, ustalając mandat na poziomie 1500 euro oraz dodatkowe punkty karne dla kierowcy.
Poza Europą przodują Australia i Kanada, gdzie zakazy działają w większości stanów i prowincji już od ponad dekady. Analizy władz Australii Południowej wykazały, że od momentu wejścia przepisu w 2009 r. liczba przypadków palenia w autach spadła o ponad 90 %. Sukces przypisuje się nie tylko karom, lecz także szeroko zakrojonym kampaniom medialnym.
Perspektywy na najbliższe lata
Jeśli niemiecka inicjatywa zakończy się sukcesem, będzie to jedna z najbardziej restrykcyjnych regulacji antytytoniowych w ruchu drogowym w Europie. Eksperci zdrowia publicznego wskazują jednak, że prawo to tylko połowa drogi; konieczne będzie konsekwentne egzekwowanie przepisów i edukacja kierowców. Oczekuje się, że w ślad za Niemcami mogą pójść kolejne kraje Unii Europejskiej, a dyskusja o całkowitym zakazie palenia w samochodzie – bez względu na skład pasażerów – już teraz nabiera tempa w Hiszpanii i Irlandii.
Światowa Organizacja Zdrowia podkreśla, że jedynie kompleksowe podejście łączące legislację, egzekwowanie norm i działania edukacyjne pozwala realnie ograniczyć narażenie dzieci na dym tytoniowy. Zbliżająca się debata w Bundestagu pokaże, czy politycy są gotowi wykorzystać ten moment, aby na trwałe oczyścić powietrze w niemieckich samochodach.