Nikt nie zakłada, że wyda równowartość nowego samochodu na samą tylko teorię. A jednak pewien kandydat w Wielkiej Brytanii zarezerwował egzamin aż 128 razy i za każdym razem usłyszał od systemu DVSA wynik „fail”. Łącznie zostawił w kasie ponad 2940 funtów ‒ około 16 000 złotych ‒ zanim zrezygnował. Ta nieprawdopodobna determinacja, a może raczej upór, zwróciła uwagę opinii publicznej na fakt, że brytyjska procedura zdobywania prawa jazdy należy do najbardziej wymagających w Europie, a różnice kulturowe i organizacyjne potrafią zaskoczyć nawet doświadczonych kierowców z kontynentu.
Wbrew powszechnemu przekonaniu kluczowym problemem nie jest sam lewostronny ruch. Znacznie większe znaczenie mają obszerna baza pytań, surowe kryteria oceniania materiałów wideo oraz silnie sformalizowana kultura egzaminacyjna. Średni współczynnik zdawalności części teoretycznej w roku finansowym 2022/2023 wyniósł 44 %, podczas gdy w Polsce oscylował wokół 53 %. O tym, skąd biorą się te różnice i jak nie podzielić losu rekordzisty, przeczytasz poniżej.
Dlaczego brytyjska teoria jest tak wymagająca?
Kandydat na kierowcę w Zjednoczonym Królestwie musi w ciągu 57 minut odpowiedzieć na 50 pytań wielokrotnego wyboru, z czego minimum 43 muszą być poprawne. Zaraz po części testowej system uruchamia moduł hazard perception: 14 krótkich filmów nagranych z perspektywy kierowcy. Algorytm mierzy czas reakcji na potencjalne zagrożenia i oblicza wynik w skali 0–75 punktów; do zaliczenia potrzeba co najmniej 44. Obie składowe liczą się jednocześnie ‒ oblanie któregokolwiek segmentu oznacza powtórkę całości. W Polsce wymagania teoretyczne są zbliżone pod względem zakresu zagadnień, ale rozbite na 32 pytania punktowane w bardziej przejrzysty sposób, a materiały filmowe odgrywają mniejszą rolę.
Dodatkową trudność stanowi fakt, że w Wielkiej Brytanii nie istnieje obowiązek uczestnictwa w kursie teoretycznym. W rezultacie wielu kandydatów ogranicza się do samodzielnej nauki z aplikacji lub podręczników, nie zdając sobie sprawy z niuansów oceniania materiałów wideo. Różnica ta ma bezpośrednie przełożenie na statystyki: według danych DVSA pierwsze podejście kończy się pozytywnie zaledwie dla 42–45 % zdających, podczas gdy w Polsce granica ta przekracza połowę.
Lewostronny ruch i praktyczny sprawdzian pod presją
Dopiero po zaliczeniu teorii przychodzi czas na jazdę egzaminacyjną. Część praktyczna trwa niespełna 40 minut, lecz zawiera elementy rzadko spotykane w innych krajach: pytanie o tablicę rejestracyjną zaparkowanego pojazdu z odległości 20 metrów, odpytywanie z obsługi technicznej auta („show me, tell me”) oraz 20-minutowy odcinek jazdy „niezależnej”, podczas którego kandydat porusza się według wskazówek nawigacji satelitarnej lub znaków, bez bieżących komend egzaminatora. Najtrudniejsze bywa opanowanie rond o kilku pasach ruchu, gdzie obowiązują nieco inne zasady niż w Polsce, oraz utrzymanie odpowiedniego toru jazdy przy zmianie biegów lewą ręką.
Statystyki nie pozostawiają złudzeń. W roku 2022/2023 brytyjską jazdę zaliczyło 48 % ochotników, podczas gdy średnia dla polskich ośrodków egzaminacyjnych w tym samym okresie wyniosła około 40 %. Choć różnica wygląda skromnie, ważną rolę odgrywa fakt, że w Polsce do praktyki można przystępować wielokrotnie w krótkich odstępach czasu, natomiast na Wyspach terminy bywają odległe nawet o kilka miesięcy, co potęguje presję.
Portfel kontra determinacja: ile naprawdę kosztuje prawo jazdy na Wyspach?
Stawka za pojedynczy test teoretyczny to 23 funty, a za praktyczny 62 funty w dni robocze (lub 75 funtów w weekend). Rekordzista, który 128 razy rezerwował samą teorię, zapłacił więc tyle, ile wynosi kompletny kurs przygotowawczy w Polsce obejmujący 60 godzin jazd dodatkowych. Do tego dochodzą koszty lekcji praktycznych ‒ średnia cena godziny nauki w Londynie przekracza 35 funtów, a statystyczny kandydat korzysta z 45–50 lekcji. Łącznie oznacza to wydatek rzędu 2000–2300 funtów, zanim ktokolwiek wsiądzie za kierownicę jako pełnoprawny kierowca.
W polskich realiach cały proces, od kursu teoretycznego po egzamin praktyczny, zamyka się zazwyczaj w przedziale 2500–3500 złotych. Różnica kursowa oraz konieczność wykupienia większej liczby godzin jazdy sprawiają, że brytyjska licencja kosztuje nawet trzy-cztery razy więcej. Wielokrotne niepowodzenia zwiększają ten rachunek w postępie geometrycznym, co w skrajnych przypadkach prowadzi do astronomicznych kwot, jak w opisanej historii.
Jak zwiększyć swoje szanse na pierwsze „pass”
Eksperci zwracają uwagę, że kluczem do sukcesu jest systematyczność i symulacja realnych warunków egzaminu. W teorii oznacza to przerobienie pełnej bazy ponad 700 możliwych pytań, regularny trening klipów wideo oraz ćwiczenie czasu reakcji, a nie tylko znajomości przepisów. Przygotowanie do praktyki warto rozpocząć od jazd z instruktorem przyzwyczajonym do pracy z obcokrajowcami; nauczy on nie tylko manewrów, lecz także „brytyjskiego stylu” obserwacji lusterek i uprzejmej komunikacji na drodze.
Pomocne są również sesje w symulatorze z ruchem lewostronnym oraz doraźne lekcje w rodzinnych stronach, które utrwalają odruchy. Osoby, które zdały za pierwszym razem, często podkreślają wagę solidnego odpoczynku w tygodniu przed egzaminem i wcześniejszego rekonesansu tras wykorzystywanych przez lokalny ośrodek. Tak zaplanowane przygotowania kosztują mniej niż seria nieudanych podejść i pozwalają uniknąć finansowej spirali, w jaką wpadł bohater głośnej historii.