Koniec pewnej epoki stał się faktem: ostatnie egzemplarze modelu V90 opuściły zakład w Torslanda, zamykając trwającą niemal 70 lat historię dużych, praktycznych kombi ze Szwecji. Samochody, które przez dekady definiowały rodzinne i firmowe flotowe podróże północnej Europy, ustępują miejsca wszechobecnym SUV-om oraz ambitnym planom pełnej elektryfikacji marki.

Od Duetta do współczesności – siedem dekad szwedzkiej szkoły praktyczności

Początki tej historii sięgają 1953 r., gdy Volvo zaprezentowało model Duett – pojazd stworzony z myślą o rzemieślnikach, ale szybko doceniony przez rodziny za przestrzeń i solidność. Później nadeszły Amazon 220, kultowa seria 245, a w latach 80. kanciaste 740 i 940, które zyskały reputację indestructible. W połowie lat 90. inżynierowie ze Skandynawii pokazali światu 850 T-5 R – 240-konnego „waria­ta” z turbosprężarką, którego plakat do dziś wielu fanów motoryzacji wspomina z sentymentem. Kolejne generacje – V70 i wreszcie V90 – udoskonalały koncepcję, łącząc minimalistyczny design z nowoczesnymi technologiami bezpieczeństwa, stając się wręcz motoryzacyjną wizytówką szwedzkiego stylu życia.

Symboliczne ostatnie metry w Torslanda

Pożegnalne V90 powstało w najbogatszej specyfikacji T8 Recharge. Hybrydowy układ plug-in rozwija 455 KM i 709 Nm, a bateria 18,8 kWh pozwala – według pomiarów WLTP – przejechać ponad 100 km w ruchu miejskim wyłącznie na energii elektrycznej. Auto, prowadzone przez zaproszonego dziennikarza, pokonało raptem kilkadziesiąt kilometrów testowych zanim trafiło do firmowego muzeum Volvo Cars. Moment ten stanowił jednocześnie finał pracy wyspecjalizowanej linii montażowej, której początki sięgają 1964 r., gdy w Göteborgu ruszyła fabryka zaprojektowana specjalnie pod produkcję dużych kombi.

Gdzie podziali się klienci na klasyczne kombi?

Statystyki sprzedażowe pokazują, że apetyt rynku przeniósł się na wyżej zawieszone nadwozia. Według danych IEA w 2023 r. SUV-y odpowiadały już za około 46% globalnej sprzedaży samochodów osobowych, podczas gdy udział praktycznych „wagonów” w Europie skurczył się do jednocyfrowych wartości. W samym portfolio Volvo liderem pozostaje XC60, którego roczna produkcja potrafi być nawet sześciokrotnie wyższa od kombi segmentu E. Czynniki decydujące? Wyższa pozycja za kierownicą, postrzegane poczucie bezpieczeństwa i moda zasilana agresywnym marketingiem producentów oraz rosnącym zainteresowaniem na rynkach pozaeuropejskich.

Strategia marki: elektryfikacja zamiast bagażowej kubatury

Rezygnacja z V90 zbiega się z planem pełnej elektryfikacji gamy do 2030 r. Szwedzi inwestują w SUV-y nowej generacji – kompaktowe EX30 i flagowe EX90 – które mają wysoki potencjał marżowy i łatwiej mieszczą pakiety akumulatorów. Mniejszy model V60 wciąż figuruje w cennikach, lecz zarząd nie ukrywa, że również jego przyszłość uzależniona jest od popytu; niewykluczone zatem, że linia kombi Volvo wygasa na dobre.

Niemiecka opozycja i renesans w segmencie premium

Choć szwedzki producent kończy swoją przygodę z dużymi kombi, konkurenci z Niemiec nie składają broni. Audi A6 Avant, BMW Serii 5 Touring czy Mercedes Klasy E Estate w najnowszych odsłonach otrzymują nie tylko miękką hybrydę, lecz także wersje plug-in o zasięgach przekraczających 100 km na prądzie. Wzorują się przy tym na skandynawskim dziedzictwie przestrzeni i bezpieczeństwa, dowodząc, że w niektórych segmentach – zwłaszcza flotowym i rodzinnym – nisko położony środek ciężkości oraz pakowny bagażnik wciąż mają przewagę nad limuzynami i SUV-ami.

Ostatnia szansa dla kolekcjonerów i pragmatyków

Salonowe zapasy V90 pozwalają jeszcze upolować egzemplarze z rocznika 2025 lub 2026. Ceny w Polsce zaczynają się w okolicach 300 tys. zł za wersję Core, natomiast bogato wyposażone odmiany Ultra potrafią przekroczyć 420 tys. zł. Wraz z wygaszaniem linii produkcyjnej warto spodziewać się utrzymania wartości rezydualnej – historia pokazuje, że dobrze utrzymane kombi Volvo sprzed lat potrafią zachwycać niezawodnością i zdobywać status youngtimera.