Czy świat naprawdę musi zamknąć drzwi przed silnikami benzynowymi już za kilkanaście lat, skoro znaczna część kierowców wciąż nie ma gdzie podłączyć kabla do ładowania? To pytanie od miesięcy dzieli branżę motoryzacyjną, legislatorów i samych użytkowników aut. Citroën przekonuje, że kluczem do płynnego przejścia w erę zeroemisyjną nie jest nakaz, lecz możliwość swobodnego wyboru źródła napędu.

Ewolucja zamiast rewolucji

„Musimy zaoferować klientom technologiczną różnorodność, zamiast stawiać ich pod ścianą” – podkreśla Greg Taylor, dyrektor zarządzający Citroën UK. Według niego tylko wielotorowa strategia pozwoli zbudować zaufanie do nowych rozwiązań i uniknąć zjawiska odraczania decyzji zakupowych. Francuska marka zdecydowała się więc na model stopniowej transformacji: każdy nowy pojazd ma wariant hybrydowy albo w pełni elektryczny, lecz równolegle w cennikach pozostają odmiany spalinowe.

Taki plan wpisuje się w szerszy obraz rynku. Badania Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów wskazują, że prawie 40 % gospodarstw w Wielkiej Brytanii i ponad połowa we Włoszech nie dysponuje prywatnym miejscem postojowym z dostępem do gniazdka. W praktyce oznacza to, że pełna elektryfikacja wymaga nie tylko nowych aut, lecz także rozbudowy infrastruktury i zmian w planach zagospodarowania przestrzennego.

Citroën C5 Aircross w trzech odsłonach

Rolę wizytówki tej strategii pełni odświeżony Citroën C5 Aircross. Kompaktowy SUV dostępny jest w wersji miękkiej hybrydy z 48-woltowym układem elektrycznym, jako hybryda plug-in oferująca około 55 km jazdy bezemisyjnej oraz jako w pełni elektryczny ë-C5 Aircross, którego zasięg deklarowany przez producenta przekracza 400 km. Podstawowa cena modelu startuje od 132 900 zł, a klienci mogą samodzielnie skonfigurować pakiet wyposażenia niezależnie od wybranej technologii napędu.

Citroën zwraca uwagę, że plug-in to wygodny kompromis: kierowca korzysta z ładowania domowego, ale nie musi rezygnować z tradycyjnego tankowania przy dłuższym wyjeździe. Natomiast miękka hybryda obniża zużycie paliwa o kilkanaście procent bez konieczności kablowego zasilania. Łącząc te trzy warianty w jednym modelu, firma liczy na dotarcie do różnych grup odbiorców – od mieszkańca śródmieścia po kierowcę przemierzającego regularnie setki kilometrów autostradą.

Regulacje kontra rzeczywistość

Wiele europejskich rządów zapowiada zakaz rejestracji nowych aut spalinowych od 2035 roku. Unia Europejska już uchwaliła pakiet „Fit for 55”, a Wielka Brytania planuje identyczną datę graniczną. Eksperci Międzynarodowej Agencji Energii przypominają jednak, że aby cele klimatyczne nie pozostały na papierze, do połowy dekady tempo budowy publicznych ładowarek powinno wzrosnąć trzykrotnie. Bez tego nawet najlepsze programy dopłat nie przekonają mieszkańców gęsto zabudowanych dzielnic do aut na prąd.

Citroën wskazuje, że w przejściowym okresie hybrydy i silniki benzynowe o niskiej emisji CO₂ spełniają surowe normy Euro 7, zapewniając firmom ciągłość sprzedaży, a klientom poczucie stabilności. Producent deklaruje jednocześnie gotowość do pełnej elektryfikacji, gdy infrastruktura oraz oczekiwania nabywców dojrzeją do kolejnego kroku.

Wolność wyboru napędu drogą do neutralności klimatycznej

Citroën przekonuje, że akceptacja kierowców jest równie ważna jak twarde regulacje. Zmuszanie użytkowników do technologii, na którą nie są przygotowani finansowo czy logistycznie, grozi spowolnieniem całego procesu dekarbonizacji transportu. Gdy natomiast otrzymują możliwość dopasowania samochodu do swoich warunków życia, chętniej sięgają po rozwiązania mniej emisyjne.

Strategia „wolności wyboru napędu” nie wyklucza dnia, w którym wszystkie nowe auta będą zeroemisyjne. Zakłada jedynie, że dojście do tego punktu powinno być ewolucją, a nie wstrząsem. Dla branży oznacza to konieczność równoległego rozwijania kilku technologii, dla rządów – inwestycji w infrastrukturę, a dla kierowców – komfort decyzji podejmowanej we własnym tempie.