Segment luksusowych samochodów terenowych stoi u progu elektrycznej rewolucji. Audi, dotąd kojarzone głównie z limuzynami oraz dynamicznymi SUV-ami z rodziny Q, przygotowuje pierwszy w swojej historii model łączący napęd bezemisyjny z pełnoprawną konstrukcją off-roadową. Informacje potwierdzane w ostatnich miesiącach przez kierownictwo marki wskazują, że w Ingolstadt powstaje projekt o randze „halo car” – pojazdu budującego prestiż i demonstrującego kompetencje technologiczne całego koncernu Volkswagen.

Nowa inicjatywa ma wprost mierzyć w dotychczasowego lidera niszy, Mercedesa klasy G, a jednocześnie wyprzedzić ruchy konkurentów, takich jak JLR czy amerykańskie start-upy elektryczne. Audi zamierza wykorzystać zarówno własne doświadczenie w elektronice, jak i zasoby grupy, by dostarczyć klientom terenówkę równie ekskluzywną, co zdolną do jazdy z dala od asfaltu.

Dlaczego Audi stawia na luksus w terenie

Dotychczasowy trend wśród producentów premium pokazuje, że klienci z najwyższego segmentu poszukują nie tylko komfortu i jakości wykończenia, lecz także aut o wizerunku „nie do zatrzymania”. Sprzedaż spalinowej klasy G utrzymuje się na wysokim poziomie mimo wieku konstrukcji, a Land Rover Defender po modernizacji przyciąga nowe grupy odbiorców. Jednocześnie w pełni elektryczne propozycje off-roadowe pozostają w powijakach: Mercedes EQG zapowiedziany jest dopiero na 2024/25 r., a JLR komunikuje debiut Defendera EV w okolicy 2026 r. Audi widzi więc okno możliwości, by wyjść przed rywali i zaoferować produkt łączący zeroemisyjność z prawdziwymi umiejętnościami terenowymi.

Kluczowym argumentem biznesowym jest dywersyfikacja oferty przy zachowaniu prestiżowego charakteru gamy. Badania rynku w Stanach Zjednoczonych i w Chinach – dwóch największych rynkach SUV-ów typu full-size – wskazują, że klienci są gotowi płacić premie za auta ekologiczne, jeśli nie muszą rezygnować z praktyczności i wizerunku. Dodatkowo, unijne i kalifornijskie regulacje emisji CO2 podnoszą presję na rosnący udział samochodów elektrycznych w portfelu koncernów.

Architektura Scout – fundament zdolności terenowych

Wewnętrzna synergia Volkswagena odegra kluczową rolę przy tworzeniu platformy. Opracowywana w USA płyta podłogowa dla reaktywowanej marki Scout zostanie przystosowana do wymagań Audi. Mowa o klasycznej ramie nośnej zintegrowanej z modułową baterią litowo-jonową i układem dwóch lub trzech silników elektrycznych. Takie rozwiązanie pozwala na:

- większy prześwit dzięki płaskiemu spodowi i krótkim zwisom, - zwiększoną wytrzymałość konstrukcji w sytuacjach ekstremalnych, - precyzyjne sterowanie momentem na każde koło (torque vectoring) bez skomplikowanych blokad mechanicznych.

Według osób zbliżonych do projektu rozważana jest architektura 800 V, zapewniająca krótsze czasy ładowania niż w obecnych modelach Audi e-tron. Magazyn energii o pojemności w rejonie 120 kWh ma gwarantować ponad 450 km zasięgu w cyklu mieszanym WLTP, co – zważywszy na wyższe opory terenówki – byłoby wynikiem konkurencyjnym wobec przyszłej EQG.

Globalny łańcuch produkcji i korzyści podatkowe

Z uwagi na wymogi amerykańskiej ustawy Inflation Reduction Act, finalny montaż planowany jest w nowej fabryce Scout Motors w Karolinie Południowej. Umożliwi to kwalifikację pojazdu do federalnych ulg podatkowych, co obniży realną cenę w USA o nawet 7 500 dolarów. Europejskie egzemplarze mogą natomiast powstawać w zakładach Audi w Brukseli lub w Meksyku, gdzie koncern już produkuje pojazdy elektryczne i dysponuje neutralnym klimatycznie łańcuchem dostaw ogniw.

Produkcja w Ameryce Północnej zabezpiecza również dostęp do surowców strategicznych, takich jak lit i nikiel. Volkswagen podpisał w ubiegłym roku listy intencyjne z kanadyjskimi dostawcami, a Audi deklaruje, że do 2030 r. połowa chemii katodowej w jej bateriach będzie pochodzić z recyklingu.

Profil klienta i główne rynki zbytu

Kluczowymi adresatami nowego modelu są klienci zainteresowani połączeniem aktywnego stylu życia z luksusem – osoby, które dziś wybierają klasę G, Range Rovera czy elektryczne Riviany. W USA i Kanadzie ogromną rolę odgrywa atrakcyjność terenowa w połączeniu z możliwością holowania łodzi lub przyczep campingowych; w Chinach natomiast liczy się prestiż marki oraz zaawansowanie technologiczne. Audi zamierza zaoferować wersje z przedłużonym rozstawem osi, by sprostać oczekiwaniom rynku azjatyckiego, gdzie przestrzeń na tylnej kanapie jest kluczowa.

Średnia cena transakcyjna, uwzględniająca personalizację, może przekroczyć równowartość 180 tys. euro. Dzięki temu nawet ograniczony wolumen – szacowany na 35–50 tys. egzemplarzy rocznie – może znacząco podnieść rentowność marki i przeciwdziałać spadkowi marży w segmencie popularnych SUV-ów elektrycznych.

Kamienie milowe projektu

Plan działania przewiduje pokaz prototypu w połowie 2025 r., prawdopodobnie podczas Monterey Car Week lub targów IAA Mobility w Monachium. W 2026 r. ruszyć mają testy drogowe i homologacyjne na wymagających trasach pustynnych Nevady oraz w skrajnie niskich temperaturach północnej Skandynawii. Premierę wersji produkcyjnej wyznaczono wstępnie na 2028 r., z pierwszym pełnym rokiem sprzedaży od 2029 r. Harmonogram zbiegnie się z generacyjną zmianą układów napędowych w grupie VW, która wprowadzi nowe, bardziej efektywne silniki synchroniczne o mniejszej zawartości pierwiastków ziem rzadkich.

Długofalowy efekt halo dla marki z Ingolstadt

Wejście w niszę elektrycznych samochodów terenowych klasy ultra-premium daje Audi szansę na zajęcie pozycji pierwszego ruchu w segmencie, który zgodnie z prognozami analityków Bain & Company może osiągnąć wartość 35 mld dolarów rocznie do 2030 r. Wizerunkowo model stanie się wizytówką transformacji marki – od sportowych quattro lat 80. do bezemisyjnych quattro jutra. Sukces projektu ma też przełożyć się na całą gamę: technologie akumulatorów i oprogramowania wprowadzone w terenówce trafią później do rodzin A i Q, podobnie jak w przeszłości napęd quattro trafił z rajdowych S 1 do seryjnych limuzyn.