Jeszcze do niedawna zwrot samochodu po okresie wynajmu lub leasingu był w Polsce czynnością dość przyziemną: formalności, protokół, podpis i koniec. Tymczasem opublikowany ostatnio przewodnik Polskiego Związku Wynajmu i Leasingu Pojazdów (PZWLP) sprowadził tę rutynową procedurę do logistycznego wyzwania rodem z podręcznika survivalu. W dokumencie zapisano bowiem, że pojazdu nie wolno oddawać w trakcie opadów, ponieważ krople wody utrudniają rzetelną ocenę karoserii. W teorii chodzi o transparentność i ochronę obu stron transakcji, w praktyce – o problem, który w warunkach polskiego klimatu potrafi sparaliżować flotę na wiele tygodni.

Wytyczne PZWLP nie są kuriozalnym wyjątkiem od reguły, lecz oficjalnym standardem, z którego korzystają zarówno największe firmy CFM, jak i importerzy popularnych marek. Procedura przywołuje na myśl brytyjskie zasady „Fair Wear and Tear” autorstwa BVRLA, tyle że na Wyspach uwzględniono możliwość przeprowadzenia przeglądu w hali, pod specjalistycznym oświetleniem, a nie wyłącznie przy sprzyjającej aurze. Realia branży podpowiadają, że podobne wymogi – choć oparte na słusznej intencji – powinny iść w parze z infrastrukturą pozwalającą je spełnić. Bez tego, przy średniej rocznej liczbie 170 dni z opadami, odmowa przyjęcia auta staje się dla użytkownika czymś więcej niż drobną niedogodnością.

Co gorsza, sam przewodnik, będący przecież narzędziem pracy, udostępniono w archaicznym, mało przyjaznym formacie. Brak możliwości szybkiego pobrania, brak responsywności i rozbudowany znak wodny skutecznie utrudniają zapoznanie się z dokumentem. Efekt? Kierowca dowiaduje się o kontrowersyjnym zakazie dopiero w chwili oddania pojazdu, gdy chmury już zdążyły zagonić go pod bramę oddziału.

Regulamin, który miał upraszczać – dlaczego powstał?

Stworzenie jednolitego przewodnika to odpowiedź branży na coraz częstsze spory dotyczące stanu technicznego zwracanych aut. W dobie rosnącej popularności najmu długoterminowego – według danych Polskiego Związku Wynajmu i Leasingu Pojazdów już ponad połowa nowych samochodów firmowych trafia do flot na tej podstawie – brak jasnych kryteriów prowadził do rozbieżnych wycen szkód i reklamacji. Wytyczne miały wprowadzić wspólny język: ustandaryzować definicję „normalnego zużycia” i jasno określić, które uszkodzenia obciążają użytkownika.

Punktem odniesienia były zagraniczne standardy. Brytyjska BVRLA, niemiecki Verband Deutscher Leasing-Unternehmen czy francuska FLA od lat publikują podręczniki z foto-przykładami rys, odprysków i wgnieceń akceptowalnych przy zwrocie. Tam jednak kluczowym elementem jest organizacja miejsca inspekcji: zadaszona strefa z kontrolowanym oświetleniem i suchą posadzką pozwala wyłapać defekty niezależnie od pogody. Pojęcie „samochodu suchego” nie oznacza czekania na bezchmurne niebo, lecz stworzenie warunków do rzetelnej oceny.

Deszcz jako przeciwnik – gdzie kończy się sens, a zaczyna absurd?

Z technicznego punktu widzenia argument PZWLP jest nie do zbicia: mokry lakier rzeczywiście potrafi zamaskować mikrorysy, a z kolei krople wody mogą przypominać niewielkie wgniecenia. Rzecz w tym, że na parkingu pod chmurką nie widać również wielu innych detali: odbarwień od promieni UV czy punktowej korozji. Logiczne byłoby więc przeniesienie inspekcji pod dach, a nie odsyłanie klienta do kalendarza pogodowego.

Na Zachodzie coraz częściej wspiera się inspektorów technologią. Kamery 360°, algorytmy uczenia maszynowego, a nawet drony skanujące karoserię wykrywają uszkodzenia w ułamku sekundy, niezależnie od wilgotności powietrza. Według opracowań organizacji Frost & Sullivan z 2023 r. automatyczny audit pojazdu skraca proces zwrotu o 70 % i ogranicza spory kosztowe o jedną czwartą. Tymczasem w Polsce nadal zdarza się, że kontrola przebiega przy latarce telefonu, jeśli akurat złapie się przerwę między przelotnymi opadami.

Konsekwencje rynkowe i rekomendacje

Z perspektywy użytkownika floty zakaz zwrotu „w deszczu” może oznaczać dodatkowe koszty. Samochód zatrzymany na parkingu firmy leasingowej nadal generuje opłaty za przekroczenie terminu kontraktu lub opóźniony odbiór. Po stronie wynajmującego pojawia się z kolei ryzyko zastoju logistycznego: stojące w kolejce auta nie zasilą rynku wtórnego, a czasowe wyłączenie pojazdów z eksploatacji odbija się na bilansie całej floty.

Rynek potrzebuje zatem nie tylko precyzyjnej definicji „akceptowalnego uszkodzenia”, lecz także podniesienia standardu miejsc odbioru. Branżowe raporty Europejskiego Stowarzyszenia Leasingu Samochodów sugerują budowę zadaszonych hubów inspekcyjnych w centrach logistycznych, wyposażonych w systemy oświetlenia LED o temperaturze barwowej 5500 K – zbliżonej do światła dziennego. Inwestycja rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych pozwala wyeliminować kaprysy pogody, a jednocześnie skraca czas zwrotu z godzin do minut.

Quo vadis, polski leasingu?

Coraz większa konkurencja w segmencie usług mobilnościowych wymusi na dostawcach nie tylko atrakcyjniejsze stawki, lecz także bardziej „user-friendly” procesy. Choć obecny regulamin PZWLP budzi emocje, jego główny cel – transparentność i spójność kryteriów – pozostaje zasadny. Kolejnym krokiem powinno być dostosowanie procedur do realiów pogodowych i technologicznych. Tylko wtedy standard stanie się narzędziem ułatwiającym życie, a nie powodem do anegdot o kierowcach czekających z oddaniem auta aż do pierwszych letnich upałów.