Powrót do wypróbowanych nazw to najnowszy krok w elektrycznej ofensywie Volkswagena. Koncern, który jeszcze niedawno chciał budować nową rodzinę pojazdów wyłącznie pod szyldem „ID.”, doszedł do wniosku, że odcięcie się od kilkudziesięciu lat historii przynosi więcej strat niż korzyści. Dlatego kolejne auta na prąd mają łączyć przedrostek ID. z doskonale rozpoznawalnymi nazwami, takimi jak Polo czy Golf. To ruch, który ma pogodzić nowoczesność napędu z emocjonalną wartością klasycznych modeli i tym samym ułatwić klientom przejście do zeroemisyjnej mobilności.

Dlaczego nazwy mają znaczenie w erze elektromobilności?

Badania prowadzone przez europejskie ośrodki marketingowe pokazują, że konsumenci częściej wybierają pojazdy elektryczne, jeśli rozpoznają w nich kontynuację dobrze znanego produktu. Znane nazwy obniżają psychologiczny próg zakupu, wzmacniają zaufanie i skracają czas potrzebny do podjęcia decyzji. W segmencie popularnym, gdzie Volkswagen sprzedaje największe wolumeny, lojalność wobec modeli takich jak Polo czy Tiguan wciąż pozostaje wysoka. Tymczasem samo oznaczenie „ID.” okazało się dla wielu nabywców zbyt abstrakcyjne, zwłaszcza że konkurencja – od Renault, przez Stellantis, po Hyundai Motor Group – wyraźnie stawia na zachowanie lub rozwijanie kultowych nazw.

Strategia łączenia starego z nowym wpisuje się także w szerszy trend rynkowy. Ford w pełni elektrycznego Mustanga uzupełnił dopiskiem Mach-E, a Mini już zapowiedziało, że nie porzuci legendarnej nazwy przy przejściu na napęd wyłącznie akumulatorowy. Volkswagen idzie więc drogą sprawdzoną, ale dostosowuje ją do swojej dwuczłonowej architektury nazewnictwa – ID. jako wyznacznik napędu i klasyczna nazwa jako nośnik emocji.

Nowe portfolio: od ID. Polo po bezemisyjnego SUV-a klasy Tiguan

Najbliższą premierą będzie miejskie ID. Polo, powstałe na skróconej, drugiej generacji platformy MEB. Auto ma nie przekroczyć 4,1 m długości, ale zaoferuje rozstaw osi większy niż współczesne spalinowe Polo, co pozwoli wygospodarować przestrzeń dorównującą modelom kompaktowym. Bazowa wersja otrzyma akumulator o pojemności około 38 kWh i zasięg rzędu 330 km (WLTP), podczas gdy wariant z większym pakietem energii ma przekroczyć 450 km. Ładowanie prądem stałym ma odbywać się z mocą do 125 kW, a docelowo – po aktualizacji oprogramowania – wzrosnąć do 170 kW.

Szczególną uwagę przyciąga zapowiedziana odmiana ID. Polo GTI. Inżynierowie wykorzystują jeden z najmocniejszych silników zdolnych do pracy z przednią osią platformy MEB Entry – prawdopodobnie jednostkę przekraczającą 200 kW mocy. Producent deklaruje sprint do „setki” w czasie poniżej siedmiu sekund i aktywny układ wektorowania momentu, który ma naśladować charakterystykę znanego już napędu XDS+ z klasycznych GTI.

W drugiej połowie 2026 r. na rynek ma wyjechać większy, rodzinny SUV – roboczo określany jako ID. Tiguan. Samochód wykorzysta zmodernizowaną płytę MEB+ z ogniwami o nowej chemii (niskokosztowa LFP w wersjach podstawowych i wydajniejsza NCM w odmianach długodystansowych). Dzięki temu zasięg wzrośnie nawet do 600 km, a układ napędu na cztery koła z dwoma silnikami zaoferuje łączną moc powyżej 250 kW.

Technologia pod spodem: platforma MEB dzisiaj, SSP jutro

Volkswagen nie porzuca inwestycji w architekturę MEB, lecz sukcesywnie ją udoskonala. Nadchodzące modele otrzymają modułowy pakiet oprogramowania VW.OS 1.2, oparty na koncepcji „software-defined vehicle”. Umożliwi on zdalne aktualizacje, personalizację interfejsu użytkownika i dostęp do abonamentowych funkcji, takich jak wirtualny kluczyk czy adaptacyjne reflektory sterowane chmurą danych.

Równolegle koncern pracuje nad zupełnie nową platformą SSP (Scalable Systems Platform), która po 2028 r. zastąpi MEB, MQB i wszystkie pozostałe architektury grupy. SSP ma obsługiwać napięcie 800 V, ładowanie z mocą do 350 kW oraz autonomię poziomu 3 w standardzie. Co ważne, plan zakłada pełną kompatybilność z obecną rodziną ID., dzięki czemu samochody sprzedane w połowie dekady nie utracą wsparcia technologicznego.

Wpływ na rynek i konkurencję

Korekta strategii nazewnictwa wpisuje się w szerokie wyzwania, jakie stoją przed europejskimi producentami. Od 2025 r. zaostrzają się unijne normy emisji flotowych, a w 2035 r. ma wejść w życie zakaz rejestracji nowych aut spalinowych. W efekcie udział modeli elektrycznych w portfolio masowych marek będzie musiał rosnąć szybciej, niż zakładały pierwotne prognozy. Przewaga rozpoznawalnych nazw może okazać się kluczowa w walce o klienta, zwłaszcza gdy na Stary Kontynent coraz śmielej wchodzą chińscy producenci z agresywną polityką cenową.

Eksperci wskazują, że zachowanie kultowych oznaczeń jest równocześnie formą hedgingu. Jeśli w przyszłości pojawią się alternatywne technologie, jak e-paliwa czy ogniwa wodorowe, Volkswagen będzie mógł je wprowadzić pod tymi samymi nazwami, minimalizując koszty marketingowe. Tym samym firma stara się budować markę ponad konkretnym napędem, a to podejście dobrze współgra z długofalową koncepcją „Accelerate” – strategią, która zakłada skalowalność i elastyczność całej gamy produktowej.