Nowe Renault Twingo: miejski elektryk, który zagląda do lat 90.
Renault postanowiło przywołać ducha swojej młodzieńczej ikony, prezentując kolejną generację Twingo w wersji w pełni elektrycznej. Stylistyka samochodu nawiązuje do kolorowej dekady lat 90., lecz pod nadwoziem kryje się nowoczesna technologia napędu i systemów łączności. Już pierwsze zdjęcia wywołały ożywione dyskusje w sieci: część fanów zachwyciła się powrotem do figlarnej bryły z dużymi, okrągłymi reflektorami, inni od razu zapytali o wariant trzydrzwiowy, który najmocniej kojarzy się z oryginałem z 1993 r.
Retro design z nowoczesnym sznytem
Koncepcja stylistyczna została oparta na kontrastowych płaszczyznach i szerokich nadkolach, ale najważniejszym detalem pozostaje charakterystyczny „uśmiech” przedniego pasa. Projektanci dołożyli starań, by pomimo pięciu drzwi uzyskać wizualną lekkość typową dla małych hatchbacków sprzed trzech dekad. Stąd m.in. ukryte klamki tylnej pary drzwi oraz jednolita linia szyb bocznych. Inspirację widać również we wnętrzu: pastelowe kolory tworzą przyjazną atmosferę, a cyfrowe wskaźniki zyskują graficzne motywy przypominające analogowe zegary poprzednika. Jednocześnie zastosowanie modułowej platformy elektrycznej pozwoliło wygospodarować zaskakująco przestronne wnętrze przy długości nadwozia nieprzekraczającej 3,7 m.
Trzydrzwiowa wizja X-Tomi Design
Internetowy ilustrator X-Tomi Design przygotował wirtualną przeróbkę, która śmiało usuwa tylną parę drzwi, skraca zwisy i pogłębia wrażenie monolitycznej bryły. Mniejsza liczba linii podziału karoserii, poszerzone nadkola oraz wyraźnie zaznaczona klapa bagażnika oddają klimat pierwowzoru. Dla miłośników pierwszego Twingo to powrót do prostoty i młodzieńczego charakteru, jaki zdefiniował małe, francuskie autko w latach 90. „Chciałem, aby sylwetka przypominała zabawkowe, jednoobjętościowe nadwozie, jednocześnie eksponując szeroki rozstaw kół typowy dla platformy EV” — tłumaczy grafik w komentarzu dla mediów branżowych.
Od szkicu do wersji produkcyjnej: bariery techniczne i ekonomiczne
Produkcja seryjna trzydrzwiowego wariantu wymagałaby znaczących zmian w strukturze nośnej, co przekłada się na koszty homologacji i testów zderzeniowych. Dr Sophie Martin, wykładowczyni inżynierii samochodowej na Uniwersytecie w Lille, wyjaśnia: „Jedna platforma, dwa typy nadwozia to podstawa w segmencie C, ale w klasie A margines zysku jest minimalny. Dodatkowe wersje czynią projekt nieopłacalnym, chyba że liczony wolumen sprzedaży przekroczy 100 000 egzemplarzy rocznie”. Do tego dochodzi wymóg pięciu miejsc i łatwego dostępu do tylnej kanapy, który w wielu krajach stał się kluczowym kryterium zakupowym dla klientów flotowych oraz car-sharingowych. Statystyki europejskiego stowarzyszenia ACEA potwierdzają: w 2023 r. ponad 85 % najtańszych samochodów miejskich sprzedano w konfiguracji pięciodrzwiowej.
Styl kontra realia rynku
Zwolennicy trzydrzwiowego nadwozia argumentują, że niszowy, designerski produkt mógłby pełnić rolę „halo-cara”, wzmacniając markę i przyciągając uwagę młodszych nabywców. Entuzjazm studzą jednak analitycy rynku. „Segment A przeżywa presję rosnących kosztów związanych z elektryfikacją i normami bezpieczeństwa. Każdy dodatkowy wariant podnosi średnią cenę, a konsumenci są coraz bardziej wrażliwi na koszty” — ocenia Pierre Leblanc z firmy konsultingowej AlixPartners. W efekcie producenci często decydują się na jedną, najbardziej uniwersalną konfigurację, uzupełniając ofertę personalizacją kolorystyczną lub limitowanymi edycjami zamiast rozbudowy gamy nadwoziowej.
Quo vadis, małe elektryki?
Przyszłość najmniejszych samochodów w Europie zależy od równowagi między przepisami emisji CO₂ a dostępnością baterii w akceptowalnej cenie. Renault zapowiada, że nowa generacja Twingo skorzysta z tanich ogniw litowo-żelazowo-fosforanowych, co pomoże utrzymać cenę startową poniżej 20 000 euro. Jeśli plan się powiedzie, model może stać się realną alternatywą dla używanych aut miejskich i przyczynić się do popularyzacji elektromobilności poza wielkimi aglomeracjami. Czy trzydrzwiowa wersja włączy się do tej misji? Na razie to jedynie kusząca wizualizacja — lecz jak pokazuje historia motoryzacji, niektóre projekty koncepcyjne potrafią niespodziewanie trafić do produkcji, zwłaszcza gdy znajdzie się dla nich przekonujący argument w arkuszu kalkulacyjnym.