Na południowym krańcu Saksonii, w liczącym niespełna 25 000 mieszkańców Zittau, władze zdecydowały się na niecodzienny sposób egzekwowania niezapłaconych mandatów i opłat administracyjnych: do kół samochodów uporczywych dłużników montowany jest niewielki zawór, który powoli upuszcza powietrze z opony, gdy pojazd ruszy z miejsca. Pomysł, choć radykalny, nie wziął się znikąd – zaległości wobec miejskiej kasy przekroczyły tam równowartość dwóch milionów euro, a tradycyjne wezwania do zapłaty okazały się nieskuteczne. Sprawa błyskawicznie wywołała ogólnokrajową dyskusję o granicach ingerencji samorządów w prywatną własność, bezpieczeństwie ruchu drogowego i skuteczności nietypowych kar finansowych.

Geneza pomysłu i kontekst finansowy

W Niemczech to samorządy odpowiadają za ściąganie części opłat komunikacyjnych, mandatów i podatków lokalnych. Małe miasta, takie jak Zittau, często borykają się z przewlekłą windykacją, bo kosztowne postępowania komornicze potrafią przekroczyć wartość roszczenia. W ostatnich latach problem nasilił się z powodu większej mobilności mieszkańców i łatwości rejestrowania pojazdów poza miejscem faktycznego zamieszkania. Zittau nie jest odosobnione: badanie Związku Miast i Gmin (Deutscher Städte- und Gemeindebund) pokazało, że zaległe należności w ponad 200 gminach przekraczają łącznie 700 mln EUR. W tej sytuacji część samorządów rozważała już blokady kół, odholowywanie pojazdów czy tzw. immobilizery elektroniczne. Ratusz w Zittau wybrał wariant tańszy w instalacji i – zdaniem urzędników – bardziej uciążliwy psychologicznie: kierowca rusza, a po kilkuset metrach musi się zatrzymać i wezwać pomoc, co ma skłonić go do szybkiej spłaty zaległości.

Przepisy prawne a ochrona praw obywateli

Podstawą działania magistratu jest § 25a ustawy o wykroczeniach administracyjnych, dopuszczający zabezpieczenie majątku dłużnika w celu wyegzekwowania opłat. Jednak eksperci prawni zwracają uwagę, że niemieckie prawo drogowe (StVO) nakłada na właściciela pojazdu obowiązek utrzymywania go w stanie bezpiecznym. Tymczasem świadome obniżanie ciśnienia w oponach można zinterpretować jako stwarzanie zagrożenia w ruchu lądowym, co jest czynem karalnym (§ 315b kodeksu karnego). Dodatkowych wątpliwości dostarcza art. 14 niemieckiej konstytucji, który chroni własność prywatną – ingerencja musi być proporcjonalna do celu. Federalne Ministerstwo Transportu sygnalizuje, że ewentualny wypadek spowodowany utratą ciśnienia mógłby przenieść odpowiedzialność cywilną na miasto. Nie bez znaczenia jest także unijna dyrektywa 2008/96/WE o zarządzaniu bezpieczeństwem infrastruktury drogowej: państwa członkowskie mają obowiązek minimalizować ryzyko wynikające z działań organów publicznych.

Konstrukcja urządzenia i ryzyko dla bezpieczeństwa ruchu

Stosowany zawór przypomina korek odpowietrzający stosowany w sportach motorowych, lecz pozbawiono go blokady zwrotnej – po przekręceniu wykręca się iglica, a ciśnienie spada stopniowo. Z danych dostawcy wynika, że pełne opróżnienie 205/55 R16 przy temperaturze 20 °C trwa około 5 minut jazdy z prędkością 30 km/h. W praktyce oznacza to, że po kilkuset metrach felga ugina bok opony, co drastycznie wydłuża drogę hamowania i utrudnia manewrowanie. ADAC przeprowadził testy na torze pod Landsbergiem: już po utracie 50 % nominalnego ciśnienia odnotowano o 22 % dłuższą drogę hamowania na mokrym asfalcie, a przy 80 % spadku układ ESC nie był w stanie skorygować uślizgu tylnej osi. Organizacja ostrzega, że w ruchu miejskim, gdzie piesi i rowerzyści pojawiają się nagle, ryzyko kolizji rośnie wielokrotnie. Ponadto gwałtowne odkształcenie opony może doprowadzić do jej przegrzania i rozerwania bieżnika, co przy wyższych prędkościach skutkuje utratą panowania nad pojazdem.

Skuteczność ekonomiczna w porównaniu z alternatywnymi środkami

Choć jednostkowy zawór kosztuje zaledwie kilkanaście euro, trzeba doliczyć robociznę strażników miejskich, monitorowanie pojazdu oraz potencjalne koszty sporów sądowych. Dla porównania: tradycyjna blokada koła (klamra) to wydatek rzędu 120 EUR, ale możliwa do wielokrotnego użycia i łatwo zdejmowana po opłaceniu zaległości. Szacunki Instytutu Badawczego GfK wskazują, że odholowanie auta wraz z magazynowaniem generuje ok. 180 EUR kosztu, lecz odzysk należności przekracza 80 % w ciągu 30 dni od zdarzenia. Tymczasem miasto Essen, które testowało elektroniczne immobilizery wysyłające alert do centrali po zidentyfikowaniu pojazdu, wyegzekwowało 92 % zaległych opłat w pół roku. Eksperci finansowi zwracają więc uwagę, że efektywność zaworów deflacyjnych nie jest potwierdzona twardymi danymi, a ryzyko prawne może przewyższyć oszczędności na sprzęcie.

Reakcje społeczne i możliwe scenariusze rozwoju

Wśród mieszkańców Zittau opinie są podzielone: część chwali stanowczość magistratu, inni uważają metodę za niebezpieczną i poniżającą. Niemiecka Rada Bezpieczeństwa Ruchu (DVR) zapowiedziała analizę prawną, a Saksoński Związek Policjantów wskazał, że każda forma celowego uszkadzania pojazdu może komplikować dochodzenia w razie wypadku. Jeżeli w najbliższych miesiącach dojdzie do choćby jednej poważnej kolizji powiązanej z zaworem, miasto stanie w obliczu roszczeń odszkodowawczych i presji na wycofanie rozwiązania. Alternatywą może być zintegrowanie systemów miejskich z federalną bazą numerów rejestracyjnych i automatyczne potrącanie należności z podatku dochodowego – propozycja, która zyskuje zwolenników w Bundestagu, lecz wymaga zmian legislacyjnych. Tak czy inaczej, przypadek Zittau stał się laboratorium dla całej Europy, pokazując, jak cienka bywa granica między kreatywną windykacją a naruszeniem podstawowego bezpieczeństwa uczestników ruchu.