Jeszcze nie tak dawno przekroczenie granicy tysiąca koni mechanicznych wydawało się zarezerwowane dla dwudrzwiowych bolidów z włókna węglowego, a nie dla pięcio- czy siedmiomiejscowych kolosów, które muszą pomieścić rodzinę i bagaże. Rozwój elektryfikacji zrobił jednak to, czego nie dokonały turbodoładowane V8 i W12: otworzył drogę do czterocyfrowych wartości mocy w nadwoziach o gabarytach furgonetki, przy jednoczesnym utrzymaniu akceptowalnych kosztów produkcji. Efekt? Dziś bariera 1000 KM nie jest już aktem szaleństwa, lecz wizytówką coraz liczniejszej grupy seryjnych SUV-ów, z których część kosztuje mniej niż klasyczny supersamochód z połowy mocy.
Na rynku pojawiło się kilka wyrazistych konstrukcji, które pokazują różne podejścia do tematu: od czysto elektrycznych układów, przez hybrydę z generatorem spalinowym, aż po amerykańską interpretację „wszystkiego po trochu”. Poniżej przedstawiamy najciekawsze modele, które przekraczają magiczną barierę 1000 KM i są (przynajmniej teoretycznie) dostępne w regularnej sprzedaży.
M-Hero 917 – debiut siły z Chin
Dongfeng, jeden z największych producentów motoryzacyjnych w Azji, postanowił zbudować markę premium M-Hero i od razu uderzyć w najwyższą półkę. Model 917 to pełnowymiarowy SUV o muskularnych, wręcz militarnych liniach, który ze swoimi 4987 mm długości i 3293 kg masy własnej ustawia się w kolejce po tytuł najcięższego w klasie. Cztery silniki elektryczne generują łącznie 1088 KM, co pozwala rozpędzić tę metalowo-litowo-jonową fortecę do 100 km/h w 4,2 s. Zasilanie powierzono baterii 142 kWh; producent deklaruje około 450 km zasięgu przy średnim zużyciu energii 22 kWh/100 km. Cennik w Chinach startuje równowartością niespełna 800 tys. zł, co w praktyce czyni auto relatywnie „tanie” w przeliczeniu na konia mechanicznego.
Porsche Cayenne Turbo Electric – nowe DNA ikony
Stuttgart pokazał, że klasyczny znak jakości wcale nie kłóci się z wtyczką CCS. Najnowsze Cayenne Turbo Electric łączy platformę PPE z trzysilnikowym napędem o łącznej mocy 1156 KM. Sprint do setki trwa 2,5 s, a prędkość maksymalną ograniczono elektronicznie do 260 km/h, aby chronić opony i akumulatory. Bateria ma pojemność 113 kWh netto i według normy WLTP pozwala pokonać do 775 km. Przy 2645 kg masy i 4,99 m długości model zachowuje zaskakująco niskie zużycie energii, a opcjonalna instalacja 920 V umożliwia ładowanie mocą ponad 300 kW. W Polsce konfigurator otwiera się przy kwocie około 727 tys. zł, lecz bogatsze specyfikacje łatwo windują cenę powyżej miliona.
BYD Yangwang U8 – terenówka z własnym agregatem
Yangwang U8, rozwijany przez koncern BYD, jest swoistym łącznikiem między elektromobilnością a klasyczną hybrydą. Każde z czterech kół napędza osobny silnik, co łącznie daje 1200 KM i możliwość wykonania „tank turnu” – obrotu w miejscu niczym czołg. Producent zamontował dodatkowo dwulitrowy silnik benzynowy łączący się wyłącznie z generatorem prądu; 49-kWh akumulator wystarcza na około 180 km jazdy bez włączenia jednostki spalinowej. Auto liczy 5,32 m długości, waży 3460 kg i rozpędza się do 100 km/h w 3,6 s. Cena w Chinach to ok. 650 tys. zł, jednak europejską homologację model wciąż ma przed sobą.
GMC Hummer EV – amerykański kolos na 24 calach
Legenda pustynnych tras wróciła w formie elektrycznej i – jak przystało na Hummera – trudno o bardziej spektakularne parametry: 5507 mm długości, 4103 kg masy i akumulator niespotykanej wielkości 247 kWh. Wersja tri-motor generuje równe 1000 KM, a nowsza odmiana 2026 r. podniesie wynik do 1160 KM. Mimo masy sprinterka wypada zaskakująco: 0–100 km/h trwa około 3 s dzięki funkcji „Watts to Freedom”. Deklarowany zasięg to 584 km. W Stanach Zjednoczonych podstawowy pickup kosztuje od 96 tys. USD (ok. 393 tys. zł), lecz po doliczeniu podatków i transportu do Europy pułap pół miliona złotych jest realny.
Zeekr 9X – trzy silniki i generator do zadań specjalnych
Należąca do koncernu Geely marka Zeekr celuje w najnowszy trend ultra-mocnych crossoverów. Model 9X tworzy duet z 2-litrowym silnikiem benzynowym pracującym wyłącznie jako generator prądu dla zestawu trzech silników elektrycznych. Łącznie kierowca otrzymuje 1381 KM i 3,1 s do 100 km/h. Rozstaw osi wynoszący 3169 mm gwarantuje obszerną kabinę, a 3095 kg masy wskazuje, że producent wykorzystał sporo aluminium i kompozytów, aby utrzymać wagę poniżej 3,2 t. Ceny startują w okolicach 499 tys. zł, co przy tej mocy stawiałoby Zeekr wśród najtańszych propozycji w przeliczeniu na kilowat.
Co sprawia, że elektryczne SUV-y wygrywają wyścig na tysiąc koni?
Kluczem jest prosta skalowalność napędu: dołożenie kolejnego silnika elektrycznego nie wymaga budowania nowej skrzyni biegów ani wzmacniania wału napędowego; wystarczy miejsce przy osi oraz odpowiedni moduł w inwerterze. Jednocześnie gęstość mocy akumulatorów litowo-jonowych poprawia się z roku na rok, dzięki czemu każde kolejne 100 KM kosztuje coraz mniej miejsca i kilogramów. Tam, gdzie jednostka spalinowa musiałaby dysponować ogromem chłodzenia i paliwa, elektryka potrzebuje jedynie większego pakietu ogniw i efektywnego zarządzania termicznego. Z tego powodu żaden seryjny SUV z tradycyjnym silnikiem nie przekroczył jeszcze 1000 KM bez pomocy tunerów, podczas gdy elektryczne i hybrydowe konstrukcje robią to już w kilku segmentach cenowych.
Czy moc warta jest swojej ceny?
Jeśli przyjąć prosty wskaźnik zł/1 KM, najkorzystniej wypada dziś amerykański Hummer EV oraz chiński M-Hero 917, które schodzą poniżej 400 zł za konia mechanicznego w cenniku producenta. Porsche tradycyjnie pozycjonuje się wyżej (ok. 630 zł/1 KM), ale rekompensuje to wyrafinowaną dynamiką i zasięgiem. Chińskie hybrydy z generatorem wprowadzają dodatkowy koszt kompleksowego napędu, jednak oferują funkcję doładowania akumulatora w terenie bez infrastruktury ładowania. Ostateczny wybór sprowadza się więc do pytania: czy priorytetem jest maksymalny zasięg, zdolności terenowe, czy może bezkompromisowy sprint spod świateł. Rynek po raz pierwszy daje możliwość udzielenia trzech różnych odpowiedzi przy zachowaniu wspólnego mianownika – mocy powyżej 1000 KM.