Jeszcze zanim odwiedzający Warsaw Motor Show zobaczą nowe samochody ustawione w halach wystawowych, w branży zdążyło już zawrzeć od plotek. Włoska grupa DR Automobiles – znana z łączenia europejskiego stylu z chińską techniką – ogłosiła wejście do Polski z aż jedenastoma modelami. Poszczególne auta będą oferowane pod pięcioma różnymi szyldami, co rodzi skojarzenie z porcją spaghetti przyrządzoną z dalekowschodniego makaronu: smakuje po włosku, ale składniki pochodzą z innego kontynentu. Czy taka receptura ma szansę podbić krajowy rynek? Sprawdźmy, jak powstał ten niezwykły mariaż i co dokładnie trafi do polskich salonów.

Skąd wziął się ten motoryzacyjny mariaż?

Historia DR Automobiles zaczęła się w Abruzji, kiedy przedsiębiorca Massimo Di Risio postanowił przejść drogę od regionalnego dealera Fiata do producenta sygnującego samochody własnym logo. Zamiast inwestować w centra badawczo-rozwojowe, Di Risio sięgnął po gotowe konstrukcje chińskich gigantów – głównie Chery, ale także BAIC, JAC czy Dongfenga – i zaczął montować je we Włoszech w formule SKD, czyli z przygotowanych podzespołów. Taki model biznesowy błyskawicznie obniżył koszty wejścia na rynek i pozwolił skupić się na designie oraz marketingu.

Strategia nie obyła się bez kontrowersji. Włoskich konsumentów kusiły foldery podkreślające „lokalny rodowód”, jednak w 2024 roku krajowy urząd ochrony konkurencji nałożył na spółkę karę finansową za sugerowanie, że auta powstają w pełni we Włoszech. Paradoksalnie rozgłos związany z postępowaniem pomógł w budowaniu rozpoznawalności i chwilę później DR weszło do kolejnych państw południowej i zachodniej Europy, notując wielokrotne wzrosty rejestracji.

Pięć szyldów, jedna organizacja sprzedaży

Pod parasolem DR Automobiles działa siedem marek, jednak do Polski wkraczają następujące pięć:

– DR: główna linia zorientowana na klientów flotowych i rodzinnych; – EVO: propozycje budżetowe, skierowane do kierowców liczących każdą złotówkę; – Tiger: SUV-y średniej wielkości bazujące na rozwiązaniach BAIC-a; – Sportequipe: auta z ambicjami sportowymi, wyróżniające się mocniejszymi silnikami i bogatszym wyposażeniem; – ICH-X: odmiana premium, w której znajdziemy napędy o mocy przekraczającej 240 KM i wykończenie aspirujące do segmentu D.

Choć każdy szyld ma własną identyfikację wizualną, import, sieć serwisowa i gwarancja będą zorganizowane centralnie. Polska filia grupy zapowiada, że do końca przyszłego roku otworzy minimum dwadzieścia autoryzowanych punktów sprzedaży, zaczynając od największych miast.

Portfolio modelowe: od miejskich crossoverów do pełnowymiarowej terenówki

DR 5 i DR 6 otwierają stawkę cenami odpowiednio 99 000 zł i 119 000 zł. Oba to kompaktowe SUV-y z turbodoładowanymi silnikami benzynowymi (160 KM oraz 180 KM), fabrycznie przystosowane do instalacji LPG – ukłon w stronę oszczędnych Polaków.

Marka EVO stawia na prostotę: Cuatro (85 000 zł) napędza wolnossący 1.5 MPI o mocy 117 KM, a Cross 4 (106 500 zł) korzysta z diesla 1.9 l generującego 136 KM i oferuje napęd 4×4 realizowany przez sprzęgło typu part-time.

Tiger Six i Tiger Eight, wycenione na 129 000 zł oraz 139 000 zł, pozycjonują się między kompaktowymi a średnimi SUV-ami. Oba wykorzystują 1.5 T-GDI o mocy 176 KM, współpracujący z automatyczną skrzynią dwusprzęgłową. Producent przewiduje możliwość zamówienia pakietu off-road z podniesionym prześwitem.

Sportequipe prezentuje trio 6 GT, 7 GTW i 8 GT (od 145 000 do 168 000 zł). Tu pod maską pracuje 1.6 T-GDI o 185 KM, aktywne zawieszenie i hamulce z większymi tarczami. Zależnie od wersji przyspieszenie 0–100 km/h mieści się w 8,5 s.

Na szczycie gamy stoi ICH-X. Model K3 (184 000 zł) to pięciomiejscowy SUV klasy średniej z benzynowym turbo o mocy 245 KM, natomiast K2 (234 000 zł) jest pełnoprawną terenówką z ramową konstrukcją, dieslem 162 KM i reduktorem, konkurującą z takimi autami jak Toyota Land Cruiser.

Czy polscy klienci są gotowi na „spaghetti z chińskiego makaronu”?

Rynek nowych samochodów w Polsce przeszedł w ostatnich latach prawdziwą rewolucję cenową; przeciętny kompakt kosztuje dziś ponad 120 000 zł, a SUV segmentu C nierzadko przekracza 150 000 zł. DR Automobiles celuje w luki pomiędzy popularnymi markami europejskimi a tańszymi propozycjami z Chin. Kluczowe będzie przekonanie klientów, że za atrakcyjną ceną stoi odpowiednia jakość, a sieć serwisowa zagwarantuje dostęp do części i wsparcia technicznego.

Dodatkowym testem okażą się normy emisji Euro 7 oraz dyrektywa AFIR, które zmuszają producentów do wprowadzania niskoemisyjnych napędów. Włoski importer już deklaruje, że w ciągu dwóch lat do oferty trafią hybrydy plug-in oraz wersje w pełni elektryczne, co ma ułatwić spełnienie unijnych limitów.

Harmonogram debiutu i organizacja sprzedaży w Polsce

Oficjalna prezentacja odbędzie się podczas Warsaw Motor Show, zaplanowanego na drugą połowę listopada. Zamówienia będzie można składać od stycznia, a pierwsze egzemplarze trafią do odbiorców w marcu. Sprzedaż ruszy równolegle w salonach własnych importera i u dealerów wielomarkowych, którzy już dziś obsługują marki azjatyckie, dzięki czemu zaplecze serwisowe ma być gotowe od pierwszego dnia.

Wszystkie samochody obejmie pięcioletnia gwarancja z limitem 150 000 km. Promocyjne pakiety serwisowe przewidują stałą cenę przeglądów przez trzy lata, co ma obniżyć koszt eksploatacji i zmniejszyć obawy dotyczące dostępności części do mniej znanych marek.

Choć opisywana strategia łączenia włoskiego stylu z chińską technologią rodzi pytania o autentyczność i trwałość, liczba już podpisanych umów dealerskich sugeruje, że na polskich drogach szybciej niż nam się wydaje zobaczymy „spaghetti” przyrządzone według nowej, globalnej receptury.