Europejski plan całkowitego wstrzymania sprzedaży nowych samochodów z silnikami spalinowymi od 2035 r. stał się punktem zapalnym dla całej branży motoryzacyjnej: jedni widzą w nim klarowny drogowskaz do inwestycji i innowacji, inni ostrzegają przed ryzykiem utraty miejsc pracy, skokiem kosztów oraz zależnością od azjatyckich łańcuchów dostaw.
Spór o termin 2035: argumenty za i przeciw
Zwolennicy twardego terminu, wśród nich producenci nastawieni na pełną elektryfikację, podkreślają, że niezmienność daty przekłada się na pewność regulacyjną. Pozwala to zawczasu budować moce produkcyjne baterii, przygotowywać sieć ładowania oraz planować szkolenia pracowników. Dla takich marek jak Volvo, Polestar czy Jaguar klarowny horyzont czasowy jest szansą, by szybciej wyrównać szanse konkurencji z gigantami pokroju Tesli.
Przeciwnicy — reprezentowani przez część koncernów niemieckich, japońskich i włoskich — wskazują natomiast na różny poziom zamożności europejskich konsumentów, niedobory infrastruktury poza dużymi aglomeracjami oraz rosnące ceny surowców do baterii. Organizacje branżowe, takie jak ACEA czy VDA, ostrzegają, że zbyt sztywny harmonogram może uderzyć w setki tysięcy miejsc pracy w sektorze napraw i produkcji komponentów spalinowych. Pojawia się też argument geopolityczny: przyspieszona elektryfikacja bez równoległego rozwoju europejskich dostaw katod, anod i ogniw może zwiększyć zależność od Chin.
Wielotorowe strategie producentów
W praktyce każda duża grupa motoryzacyjna przyjmuje własną ścieżkę przejściową. Volkswagen inwestuje równolegle w platformę MEB i nową architekturę SSP, deklarując możliwość wprowadzenia na rynek modeli napędzanych e-paliwami, jeśli regulacje to dopuści. Stellantis stawia na koncepcję „multi-energy”, oferując klientom równoległe gamy BEV, hybryd typu PHEV oraz silniki o niskiej emisji CO₂, a jednocześnie buduje europejskie gigafabryki akumulatorów wspólnie z TotalEnergies i Mercedes-Benz.
Firmy japońskie przyjmują jeszcze inną taktykę: Toyota rozwija baterie półprzewodnikowe, ale jednocześnie kontynuuje badania nad wodorem oraz usprawnia napędy hybrydowe, licząc na ewentualną korektę przepisów po zapowiedzianym przeglądzie regulacji w 2026 r. BMW z kolei testuje produkcję neutralnych pod względem emisji e-paliw w Ameryce Południowej, wierząc, że silnik spalinowy może funkcjonować w parze z syntetycznym paliwem nawet po 2035 r.
Po przeciwnej stronie znajduje się obóz „all-in EV”. Volvo zobowiązało się zakończyć sprzedaż aut spalinowych już w 2030 r., Mercedes deklaruje gotowość do przejścia na napęd wyłącznie elektryczny „wszędzie tam, gdzie pozwoli na to popyt”, a Stellantis zapowiedział, że do końca dekady 100 % sprzedaży w Europie będzie stanowić flota bezemisyjna.
Wyzwania infrastrukturalne i surowcowe
Ostateczny sukces transformacji zależy nie tylko od samych producentów, lecz także od tempa rozbudowy sieci ładowania oraz dostępności kluczowych pierwiastków. Według danych Europejskiej Agencji Środowiska flota ładowarek publicznych powinna wzrosnąć z około miliona punktów obecnie do przynajmniej trzech milionów przed 2030 r., aby uniknąć kolejek i ograniczeń mocy. Równolegle Komisja Europejska promuje przepisy dotyczące recyklingu baterii, zakładające, że od 2027 r. 70% zużytych ogniw trafi do ponownego przetworzenia.
Rynek krytycznych surowców pozostaje kolejnym wąskim gardłem. Globalny popyt na lit do produkcji akumulatorów może wzrosnąć pięciokrotnie do 2035 r., co pobudza w Europie wyścig o inwestycje w wydobycie w Portugalii, Serbii czy Skandynawii. Rządy Niemiec, Francji i Hiszpanii uruchamiają programy wsparcia dla rodzimych gigafabryk i zakładów rafinacji, starając się zmniejszyć przewagę Azji, która obecnie odpowiada za ponad 70% światowej produkcji katod i elektrolitu.
Perspektywy na najbliższe lata
Najbliższa przyszłość przyniesie konfrontację kilku równoległych trendów: trwała presja regulacyjna motywowana celami klimatycznymi, rosnąca konkurencja cenowa ze strony chińskich producentów oraz walka o autonomię surowcową. Branża liczy, że zapowiedziany na 2026 r. przegląd unijnych przepisów doprecyzuje miejsce e-paliw oraz pozwoli ocenić realne tempo rozbudowy infrastruktury.
Zależnie od decyzji politycznych i tempa inwestycji, europejscy konsumenci mogą doświadczyć spadku cen samochodów elektrycznych dzięki osiągnięciu efektu skali i tańszym bateriom LFP, ale jednocześnie rosnących kosztów energii i nowego systemu podatkowania emisji. Producentów czeka natomiast wymagająca dekada, w której wyścig po przywództwo technologiczne będzie odbywał się równolegle z walką o zabezpieczenie łańcuchów dostaw i utrzymanie konkurencyjności cenowej na globalnym rynku.