Polacy, podobnie jak kierowcy w całej Europie, coraz chętniej sięgają po kilkuletnie samochody używane, wychodząc z założenia, że niewielki przebieg i młody wiek pojazdu są gwarancją bezproblemowej eksploatacji. Najnowsze analizy firm zajmujących się gromadzeniem danych o historii aut – w tym specjalistów od raportów VIN, stacji kontroli pojazdów oraz organizacji konsumenckich – pokazują jednak, że również w przypadku dwu- czy trzyletnich modeli nietrudno natknąć się na egzemplarze z przekręconym licznikiem lub zatajonymi naprawami powypadkowymi. Oznacza to, że za pozornie „pewną” okazją może kryć się poważne ryzyko finansowe i bezpieczeństwa.

Manipulacja przebiegu – skala zjawiska i najnowsze trendy

Elektroniczny licznik kilometrów miał ostatecznie ukrócić proceder cofania przebiegu, tymczasem dostępne statystyki wskazują, że nieuczciwi handlarze wciąż skutecznie omijają zabezpieczenia. W bazach firm monitorujących historię serwisową młodych samochodów odnotowuje się dziś od 1,5 do 2 % manipulacji w rocznikach 2021-2023. Choć liczbowo wydaje się to niewiele, w segmencie aut klasy premium oznacza to tysiące sztuk na europejskim rynku wtórnym. Najczęściej „korekta” nie przekracza 20-25 tys. km, co pozwala utrzymać wiarygodność przebiegu podczas przeglądu okresowego, a jednocześnie winduje cenę pojazdu nawet o kilkanaście procent.

Dużo większe odsetki fałszerstw dotyczą roczników sprzed dekady. Niektóre analizy dla samochodów z lat 2009-2016 wskazują, że w Polsce liczba aut z ingerencją w licznik potrafi sięgać 6-7 % wszystkich sprawdzonych egzemplarzy. W starszych konstrukcjach przeciętne „odmłodzenie” przekracza 80 tys. km, ponieważ ryzyko wykrycia jest mniejsze, a zysk sprzedażowy – wyższy.

Warto podkreślić, że unijny zakaz ingerencji w stan drogomierza obowiązuje od 2018 r. (dyrektywa 2014/45/UE), a w Polsce taki czyn jest zagrożony karą pozbawienia wolności do pięciu lat. W praktyce wykrywalność pozostaje jednak niska, ustępując zaawansowanym metodom programowego resetowania modułów licznikowych czy podmieniania sterowników.

Ukryte szkody powypadkowe – młody wiek nie oznacza braku kolizji

Manipulacja licznika to tylko część problemu. W przypadku aut z ostatnich trzech-czterech lat już ponad połowa posiada w historii zgłoszone szkody, przy czym wraz z obniżaniem się wieku rośnie wartość pojedynczej naprawy. Według rzeczoznawców wyspecjalizowanych firm ubezpieczeniowych średni koszt likwidacji poważnej kolizji pojazdu z 2023 r. potrafi przekraczać 50 tys. zł, podczas gdy w samochodach z początku stulecia rzadko przekraczał 10 tys. zł. Złożoność nowych układów bezpieczeństwa (ADAS), drogie reflektory matrycowe czy radar w zderzaku sprawiają, że pozornie niegroźne uderzenie w tył kończy się rachunkiem wyższym niż łączny koszt zakupu kilkuletniego auta segmentu B.

Statystyki European Road Safety Observatory pokazują, że aż 70% szkód w samochodach do pięciu lat powstaje w warunkach miejskich przy prędkościach poniżej 30 km/h. Połowa z nich nigdy nie trafia do publicznych baz, bo naprawa odbywa się bezpośrednio w ASO z polisy autocasco albo – w przypadku wynajmu – w ramach własnych sieci serwisowych flot. Dla kupującego auto z drugiej ręki oznacza to, że nawet dokładne oględziny blacharskie mogą nie ujawnić profesjonalnie naprawionej, ale kosztownej szkody, która w przyszłości wpłynie na wartość odsprzedaży.

Sprawdzasz, kupujesz, użytkujesz – najlepsze praktyki ograniczające ryzyko

Eksperci zgodnie podkreślają, że najskuteczniejszym filtrem jest łączenie kilku metod weryfikacji. Niezależny raport z historii VIN pozwala wykryć skoki przebiegu, zgłoszenia szkód i zmiany właścicielskie. Uzupełnieniem powinno być podłączenie auta do diagnozatora w autoryzowanym serwisie: odczytanie wartości przebiegu zapisanych w sterownikach skrzyni biegów, modułach poduszek powietrznych i systemów wspomagania kierowcy daje szansę zauważenia niezgodności o kilkaset kilometrów, które mogą świadczyć o manipulacji.

Równie istotna jest dokumentacja papierowa. Spójny łańcuch faktur serwisowych i wydruków z przeglądów technicznych ma większą wartość niż pieczątka w książce serwisowej bez numerów zleceń. Przy wartościowych pojazdach warto rozważyć inspekcję u niezależnego rzeczoznawcy: pomiar grubości lakieru, ustawienie osi i analiza struktury nadwozia pozwolą wykryć profesjonalnie zamaskowane naprawy strukturalne.

Na koniec pozostaje zdrowy rozsądek – wyjątkowo niska cena, świeżo odrestaurowane wnętrze przy niewielkim przebiegu oraz sprzeczne informacje o serwisie to sygnały ostrzegawcze. Jeśli sprzedawca nie godzi się na wizytę w ASO lub ogranicza czas oględzin, lepiej poszukać innej oferty, bo w erze cyfrowych liczników i rozbudowanej telematyki ryzyko drogiej pomyłki jest większe niż kiedykolwiek.