Jeśli prowadzisz z zatrzymanym prawem jazdy, stracisz je na pięć lat. Tak zagłosował Sejm

Parlament przyjął szeroki pakiet zmian w prawie o ruchu drogowym, który drastycznie zaostrza sankcje dla kierowców łamiących przepisy. Choć projekt wciąż czeka na decyzję Senatu i podpis prezydenta, eksperci już wskazują, że to jedynie wierzchołek góry lodowej — obok surowszych kar pojawiły się także drobne elementy liberalizujące.

Jak jest teraz?

Obowiązujące regulacje przewidują, że przekroczenie dozwolonej prędkości o ponad 50 km/h na terenie zabudowanym skutkuje administracyjnym zatrzymaniem prawa jazdy na trzy miesiące. W praktyce kierowca oddaje blankiet funkcjonariuszowi policji, a organ administracji odnotowuje trzymiesięczne zawieszenie uprawnień.

Jeżeli kierowca zdecyduje się prowadzić pojazd w okresie zatrzymania, automatycznie przedłuża sobie karencję do sześciu miesięcy. Dopiero po jej upływie może wnioskować o zwrot dokumentu, o ile nie doszło do kolejnych naruszeń.

Ten model sankcji administracyjnych obowiązuje od 2015 r. i − według danych Komendy Głównej Policji − uchodził dotąd za jeden z najskuteczniejszych batów na notorycznych piratów drogowych. Równocześnie Polska wciąż znajduje się w niechlubnej czołówce państw Unii Europejskiej pod względem liczby ofiar śmiertelnych na milion mieszkańców, co skłoniło ustawodawcę do wprowadzenia kolejnych obostrzeń.

Na tym jednak nie koniec

Projekt nowelizacji rozszerza katalog wykroczeń skutkujących trzymiesięcznym zatrzymaniem prawa jazdy także na drogi jednojezdniowe poza obszarem zabudowanym. To jednak dopiero początek zmian, bo ustawodawca wprowadza dodatkowy instrument: cofnięcie uprawnień na pięć lat.

Mechanizm jest prosty: jeśli w trakcie trzymiesięcznej blokady kierowca zostanie przyłapany za kierownicą, starosta obligatoryjnie wydaje decyzję cofającą uprawnienia do prowadzenia pojazdów na okres pięciu lat. Dopiero po jego upływie — i po spełnieniu określonych warunków, takich jak ponowny kurs i egzamin − zainteresowany będzie mógł ubiegać się o przywrócenie prawa jazdy.

Warto podkreślić, że cofnięcie uprawnień różni się od sądowego zakazu prowadzenia pojazdów. Zakaz pojawia się dopiero, gdy kierowca – mając już cofnięte uprawnienia – ponownie wsiądzie za kółko. W takim wypadku czyn staje się przestępstwem z art. 180a kodeksu karnego, zagrożonym karą do dwóch lat pozbawienia wolności.

Trzy odrębne formy utraty prawa jazdy

1. Zatrzymanie uprawnień – decyzja administracyjna o charakterze czasowym; po upływie wskazanego terminu (np. 3 lub 6 miesięcy) dokument wraca do właściciela bez dodatkowych formalności.

2. Cofnięcie uprawnień – długotrwała sankcja wydawana przez starostę; przed odzyskaniem dokumentu wymagane jest zazwyczaj odbycie kursu i zdanie egzaminu państwowego.

3. Zakaz prowadzenia pojazdów – środek karny orzekany przez sąd; w trakcie jego obowiązywania kierowca nie może ani prowadzić, ani przystępować do egzaminu.

Znajdujemy się w coraz gęstszej dżungli przepisów

Rozróżnienie między trzema reżimami prawnymi bywa trudne nawet dla profesjonalistów. Przekroczenie prędkości, zakaz prowadzenia, cofnięcie uprawnień – granice między nimi są płynne, a każde konsekwencje regulują inne akty prawne (prawo o ruchu drogowym, kodeks wykroczeń, kodeks karny). Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której kierowca sądzi, że jego dokument został jedynie zatrzymany, podczas gdy organ administracji już wydał decyzję o cofnięciu.

Ryzyko chaosu rośnie wraz z liczbą zmian legislacyjnych. Od 2022 r. zmodyfikowano m.in. taryfikator punktów karnych, podniesiono maksymalne stawki mandatów i wprowadzono recydywę wykroczeniową. Obecny pakiet jest kolejnym elementem mozaiki, w której łatwo się zagubić. Ustawodawca uzasadnia jednak nowe restrykcje fatalnymi statystykami bezpieczeństwa: w 2023 r. na polskich drogach zginęło ponad 1,7 tys. osób, a główną przyczyną pozostaje nadmierna prędkość.

Do pełnego obrazu trzeba dodać aspekt praktyczny: organ administracyjny ma 14 dni na przekazanie informacji o cofnięciu uprawnień do Centralnej Ewidencji Kierowców. Jeśli kierowca w tym oknie zostanie zatrzymany, policjant może nie mieć jeszcze wiedzy o decyzji starosty, co generuje pole do błędów proceduralnych i ewentualnych sporów sądowych.

Symboliczne poluzowanie zasad

Choć trzon nowelizacji wyraźnie zaostrza politykę bezpieczeństwa, ustawodawca wprowadził także dwa elementy o liberalnym charakterze. Po pierwsze, maksymalna prędkość ciągników rolniczych wzrośnie z 30 do 40 km/h, co ma odpowiadać realiom nowoczesnego sprzętu i przyczynić się do płynniejszego ruchu na drogach lokalnych. Po drugie, egzaminatorzy Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego zyskają prawo do podejmowania działalności zarobkowej niezwiązanej ze szkoleniem kierowców — ustawodawca wskazuje tu choćby rolnictwo czy drobną hodowlę.

Choć oba rozwiązania mogą wydawać się marginalne, eksperci zwracają uwagę, że podwyższenie limitu prędkości dla maszyn rolniczych może ograniczyć liczbę niebezpiecznych manewrów wyprzedzania na wąskich drogach, a nowe uprawnienia egzaminatorów mają zapobiec „zamrożeniu” ich aktywności zawodowej w okresach niższego popytu na kursy.