Wiele zawodów niesie ze sobą drobne rytuały podziękowań: lekarz dostaje bombonierkę, wykładowca – bukiet, a instruktor nauki jazdy najczęściej butelkę dobrego trunku. Niedawno przekonałem się jednak, że inwencja obdarowujących potrafi pójść znacznie dalej. Po zakończeniu kursu jeden z moich uczniów wręczył mi skalowy model Alfy Romeo 75 i przyznam, że zaskoczenie było porównywalne z pierwszym samodzielnym startem na światłach. Historia, która stoi za tym prezentem, pokazuje, jak szybko zdawkowe zainteresowanie motoryzacją może przerodzić się w pełnoprawną pasję.
Od rutynowych lekcji do motoryzacyjnej pasji
Kiedy młody kandydat na kierowcę pojawił się na pierwszych zajęciach, deklarował, że prawo jazdy jest mu potrzebne wyłącznie „do życia”. Nie miałem złudzeń – dla wielu kursantów samochód to jedynie środek transportu. Tym razem historia potoczyła się inaczej. Już po kilku godzinach jazd po mieście zaczął dopytywać, dlaczego szkolna Toyota wydaje się taka ospała w reakcji na gaz i czy w samochodach sprzed lat naprawdę pracowało się nad redukcją masy bardziej niż nad infotainmentem. Gdy zauważył, że prywatnie przyjeżdżam do pracy czterdziestoletnim youngtimerem, pytania mnożyły się z jazdy na jazdę: o hamowanie bez ABS, o koszty polis na pojazdy historyczne, wreszcie o emocje towarzyszące prowadzeniu samochodu bez elektronicznych wspomagaczy. Widziałem, jak w miejsce obowiązku wkracza zaciekawienie, a wkrótce – prawdziwy głód wiedzy.
Kultowy sedan z Turynu
W pewnym momencie padło klasyczne pytanie: który samochód uważam za spełnienie kierowcy-entuzjasty. Wymieniłem Alfę Romeo 75, bo trudno o lepszy przykład maszyny, w której racjonalność ustępuje miejsca charakterowi. Produkowana w latach 1985–1992, była ostatnim modelem marki z tradycyjnym napędem na tylne koła przed epoką Fiata. Zastosowano w niej rzadkie rozwiązanie transaxle – skrzynię biegów zintegrowano z tylnym mostem, by rozłożyć masę niemal idealnie w proporcji 50:50. Silniki Twin Spark i rasowe V6 „Busso” zapewniały temperament, a jednocześnie wymagały troski, co zrodziło liczne anegdoty o kapryśności samochodu. Na torach wyścigowych model 75 startował w Grupie A – tam właśnie narodziło się charakterystyczne pomarańczowe malowanie sponsorowane przez markę Jaegermeister, którego później nie sposób pomylić z żadnym innym.
Modelarskie polowanie
Po kilku tygodniach intensywnych jazd egzamin zbliżał się wielkimi krokami. Nie przypuszczałem, że równolegle mój uczeń prowadzi własny, dużo cichszy projekt. Postanowił zdobyć miniaturową replikę wspomnianej Alfy i nie poprzestał na pierwszym lepszym zestawie do samodzielnego składania. Wybrał stosunkowo rzadki wyrób firmy Bburago w skali 1:24 – serię, którą włoski producent wprowadził na rynek w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. W czasach, gdy druk 3D był jeszcze wizją przyszłości, metalowe odlewy Bburago słynęły z przyzwoitej precyzji i solidnego lakieru. Wersja Jaegermeister nie jest w regularnej dystrybucji od ponad dwóch dekad, dlatego odnalezienie dobrze zachowanego egzemplarza wymagało przeszukania internetowych giełd kolekcjonerskich i kilku licytacji o świcie. Tym większe było moje zdumienie, gdy ostatniego dnia szkolenia z tornistra zamiast standardowej tabliczki czekolady wysunęło się pokaźne pudełko z pomarańczową sportową Alfą.
Gest, który otwiera drzwi do klasycznej motoryzacji
Świadomość, że ktoś zadał sobie tyle trudu, by podarować instruktorowi symbol jego automobilowych marzeń, ma dla mnie większą wartość niż najbardziej wykwintny trunek. Jest w tym geście kilka warstw. Po pierwsze, materializuje on wiedzę i emocje, które udało się zaszczepić w trakcie kursu – od suchych zasad ruchu drogowego po fascynację precyzją włoskiej inżynierii. Po drugie, pokazuje, że kolekcjonerski model może być doskonałą bramą do świata klasyków: pozwala przyjrzeć się proporcjom nadwozia, rozplanowaniu wnętrza, a nawet barwom teamu wyścigowego, zanim zdecydujemy się na pełnowymiarowe przedsięwzięcie. I wreszcie, to przewrotne nawiązanie do opinii o niezawodności Alfy Romeo – ta akurat wersja w skali 1:24 rzeczywiście nie ma prawa odmówić posłuszeństwa.