Ceny publikowane w oficjalnych cennikach producentów często stanowią punkt wyjścia jedynie w teorii. W praktyce wielu dealerów niemal od razu oferuje kwoty o kilkanaście, a bywa że o ponad dwadzieścia procent niższe – zwłaszcza gdy mowa o autach stojących na placu już od kilku miesięcy. Kluczem do odkrycia takich propozycji jest filtrowanie ogłoszeń pod kątem rocznika i przebiegu, co pozwala wyłowić samochody uważane formalnie za „nowe”, choć technicznie są to egzemplarze z poprzedniego roku modelowego. Takie sztuki, najczęściej wciąż objęte pełną gwarancją i nierzadko dobrze wyposażone, sprzedawcy wolą sprzedać z wyraźnym upustem, niż utrzymywać kolejne miesiące na stanie.

Mechanika rabatowania: skąd biorą się obniżki?

Każdy importer ustawia roczne cele sprzedażowe, a dealerzy rozliczani są z ich realizacji kwartalnie lub na koniec roku. Spełnienie planu uprawnia do premii potrafiących przekraczać kilka procent wartości zamówionych aut. Gdy termin zbliża się nieubłaganie, niesprzedane egzemplarze w salonie zaczynają generować koszty finansowania (tzw. floorplan) oraz blokują przestrzeń dla samochodów kolejnego rocznika. Obniżenie ceny o 10–15% często jest więc mniejszym złem niż utrata bonusu czy dalsze opłaty magazynowe. Dodatkowy wpływ mają zmiany przepisów dotyczących emisji – od 2025 r. w Unii Europejskiej wchodzą surowsze normy, co sprawia, że producenci chcą jak najszybciej wyprzedać starsze, choć wciąż fabrycznie nowe samochody z homologacją Euro 6d.

Jak znaleźć nowy samochód tańszy o kilkanaście procent

Strategia jest prosta i nie wymaga skomplikowanych narzędzi. Wystarczy wejść na popularny portal ogłoszeniowy i określić dwa filtry: rocznik 2023–2024 oraz przebieg maksymalnie 100 km. Tym sposobem od razu odsieje się demonstracyjne lub stokowe pojazdy, które nigdy nie trafiły do prywatnego użytkownika. Warto też zawęzić lokalizację do promienia 150–200 km – odbiór auta z innego województwa bywa bardziej opłacalny niż negocjacje w najbliższym salonie. Po wybraniu oferty dobrze jest zadzwonić i upewnić się, że wyświetlana cena obejmuje komplet opłat (przygotowanie auta, transport, dywaniki) oraz ewentualne promocje finansowe, np. tańszy leasing czy ubezpieczenie w pakiecie.

Przykładowe okazje z rynku 2024

Analiza ogłoszeń z ostatnich tygodni pokazuje, że interesujące rabaty można znaleźć w niemal każdym segmencie. Hatchback klasy miejskiej z instalacją gazową, oferowany katalogowo za 84 tys. zł, da się kupić za niespełna 69 tys. zł – upust prawie 18%. Rodzinne kombi z napędem hybrydowym, którego oficjalna cena zaczyna się od 120 tys. zł, trafia do klientów za 108–110 tys. zł, czyli taniej o około 10 tys. zł. W klasie SUV-ów różnice bywają jeszcze większe: popularny model segmentu C w sportowo stylizowanej odmianie, wyceniany według cennika na 151 tys. zł, można znaleźć za 140 tys. zł, a egzemplarz plug-in klasy średniej potaniał nawet o 45 tys. zł względem wersji z najnowszego rocznika modelowego. Nie brakuje również mocnych aut premium, gdzie rabat rzędu 40–50 tys. zł nie jest niczym nadzwyczajnym – choć nominalnie oznacza to „zaledwie” 12–15% upustu.

O czym pamiętać negocjując cenę

Niższa kwota na umowie nie zawsze równa się najlepszej ofercie. Przy odbiorze warto zweryfikować datę startu gwarancji – czasami liczona jest od momentu pierwszej rejestracji dealera, a nie od przekazania kluczy klientowi. Trzeba także upewnić się, czy cena zawiera podatki i koszty pierwszej rejestracji, a przy okazji przeglądnąć wyposażenie dodatkowe. Dealerzy chętnie dorzucają pakiety akcesoriów lub przedłużoną opiekę serwisową, ale bywa, że próbują skorygować w ten sposób wcześniej przyznany rabat. Osobny temat to finansowanie: preferencyjne oprocentowanie może iść w parze z wyższą ceną katalogową, dlatego zawsze należy liczyć łączny koszt zakupu wraz z odsetkami.

Wnioski dla kupujących

Najbardziej atrakcyjne okazje pojawiają się zazwyczaj w ostatnim kwartale roku, gdy równocześnie kończy się sezon wyprzedażowy, a magazyny muszą przyjąć samochody z nowego rocznika. Ustawiając proste filtry w wyszukiwarce ogłoszeń, można znaleźć fabrycznie nowe egzemplarze przecenione nawet o jedną piątą wartości. Warunkiem jest jednak gotowość do szybkiej decyzji i ewentualny odbiór auta poza miejscem zamieszkania. Jeżeli planujemy użytkować samochód co najmniej cztery–pięć lat, metryka pojazdu traci znaczenie, natomiast dodatkowe kilkanaście tysięcy w kieszeni odczujemy od razu. Dlatego przy zakupie warto kierować się realnymi transakcjami, a cennik potraktować jedynie jako drogowskaz do dalszych negocjacji.