Kierowcy, którzy odkładają wymianę letniego płynu do spryskiwaczy aż do pierwszych przymrozków, ryzykują nie tylko utratę widoczności, lecz także kosztowne naprawy układu myjącego szyby. Wystarczy kilka stopni mrozu, aby w przewodach i dyszach powstały kryształki lodu blokujące przepływ cieczy. W rezultacie spryskiwacz odmawia posłuszeństwa w momencie, kiedy jest najbardziej potrzebny, a zamarznięta woda rozszerza się, mogąc rozszczelnić pompę lub uszkodzić zbiornik. Poniżej przedstawiamy najważniejsze fakty i sprawdzone procedury, dzięki którym można poradzić sobie z problemem oraz zapobiec mu w przyszłości.

• Letni płyn krzepnie już przy temperaturze około –2 °C, podczas gdy dobrej jakości zimowa mieszanka zachowuje płynność nawet przy –20 °C.

• Zablokowany układ spryskiwaczy sprawia, że brud, błoto pośniegowe i sól drogowa pozostają na szybie, znacząco ograniczając pole widzenia.

• Próba użycia spryskiwacza z zamarzniętą cieczą może spalić silniczek pompy — jego wymiana to wydatek rzędu 100–400 zł plus robocizna.

• Najbezpieczniejsze odmrożenie polega na ogrzaniu całego auta i stopniowej dolewce skoncentrowanego płynu zimowego, który rozcieńczy resztki letniej mieszanki.

• Profilaktyka jest prosta: wymiana płynu na zimowy, kontrola stężenia alkoholu, a także regularne uruchamianie spryskiwaczy przy niskich temperaturach, aby zapobiec zastaniu dysz.

Kiedy i dlaczego płyn do spryskiwaczy zamarza?

Letnie płyny produkowane są głównie z wody z niewielką domieszką detergentów i środków zapachowych. Nie zawierają alkoholu obniżającego temperaturę krzepnięcia, dlatego wystarczy krótkotrwały spadek temperatury poniżej zera, by zaczęły się wytrącać kryształki lodu. Dodatkową pułapką jest fakt, że przejściowe ocieplenie może częściowo roztopić zator, a kolejny mróz ponownie go rozszerzy — proces ten przypomina cykliczny „zamrażalnik”, który coraz bardziej napręża gumowe przewody. W starszych samochodach z długimi liniami podających płyn na tylną szybę problem nasila się, ponieważ wąskie przewody schładzają się szybciej niż zbiornik silnika.

Sposoby awaryjnego odmrożenia układu

Pierwszym krokiem jest ogrzanie samochodu: wstawienie go do ogrzewanego garażu lub, jeśli to niemożliwe, skierowanie strumienia ciepłego powietrza z nagrzewnicy na szybę tuż nad dyszami. Po dwóch–trzech godzinach ciecz w zbiorniku i przewodach powinna wrócić do stanu ciekłego. Następnie należy odessać możliwie dużo rozmarzniętej wody (gumową gruszką lub prostą pompką), a ubytek uzupełniać porcjami koncentratu zimowego o temperaturze krystalizacji –20 °C lub niższej. Krótkie, kilkusekundowe uruchomienie spryskiwacza po każdej dolewce pozwala przepchnąć mieszankę do dysz i przyspieszyć rozmrażanie. Dopiero gdy płyn płynnie wydostaje się z obu dysz, samochód jest gotowy do jazdy w mroźnych warunkach.

Niebezpieczne domowe „patenty” — czego unikać

Kuszącą, lecz ryzykowną metodą jest wlanie gorącej wody bezpośrednio do zbiornika. Różnica temperatur może spowodować pęknięcie plastikowego pojemnika lub naprężenia w gumowych przewodach. Podobnie nie należy mechanicznie przebijać przewodów ani dysz drutem — uszkodzone elementy zaczną przeciekać lub rozpylać ciecz pod niewłaściwym kątem, co w nowszych autach regulowanych fabrycznie prowadzi do niesymetrycznego zraszania szyby. Wreszcie, dodawanie spirytusu rektyfikowanego lub denaturatu do zbiornika to błędny pomysł: alkohol o wysokiej mocy może zmatowić lakier w okolicy wlewu i uszkodzić uszczelki pompy.

Profilaktyka: jak przygotować układ na zimę

Najprostszym środkiem zapobiegawczym jest wymiana letniego płynu na zimowy już gdy prognozy wskazują pierwsze temperatury w okolicach 0 °C. Warto wybrać środek renomowanej marki, który zawiera etanol lub izopropanol o stężeniu gwarantującym płynność co najmniej do –20 °C. Jeśli po sezonie letnim w zbiorniku pozostało sporo starej cieczy, można zastosować koncentrat zimowy i rozcieńczyć go maksymalnie w proporcji 1:1, aby nie osłabić właściwości antyzamarzających. Dodatkowo dobrze jest raz w tygodniu, nawet przy lekkim mrozie, krótko uruchomić spryskiwacze — przepłynie wówczas świeży płyn przez przewody i dysze, minimalizując ryzyko powstania zatoru lodowego. Wreszcie, regularna kontrola poziomu i jakości płynu powinna stać się tak samo oczywista jak sprawdzanie ciśnienia w oponach przed długą trasą.