Gdy entuzjaści motoryzacji wymieniają najbardziej ekstrawaganckie prototypy lat dziewięćdziesiątych, na liście zwykle pojawiają się japońskie super-coupe, niemieckie eksperymenty z włóknem węglowym czy pierwsze hybrydy spod znaku F1. Tymczasem we francuskim Cerizay, w halach karoseryjnego giganta Heuliez, powstał pojazd, który zestawiał szaleństwo epoki z niespotykaną finezją lotniczą. Lamborghini Pregunta – jedyny egzemplarz inspirowany myśliwcami Dassault Rafale – właśnie szykuje się do licytacji, a rynek kolekcjonerski wstrzymuje oddech.
Aeronautyczne DNA marki z Sant’Agata
Od pierwszych projektów Ferruccia Lamborghini łączyła pasja do awiacji: liczne dźwignie wzorowane na pulpitach samolotów czy charakterystyczne, niskie szyby są dowodem na to, że Włosi od początku spoglądali w niebo. W XXI wieku temat odżył za sprawą Reventona, którego linie nawiązywały do amerykańskiego F-22 Raptor, a później Sesto Elemento przypominającego maszynę stealth. Pregunta wyprzedziła jednak oba te modele – już w 1998 roku eksperymentowała z matowym kompozytem i systemem wizji elektronicznej rodem z kabiny pilota.
Producenci samochodów chętnie wykorzystywali nawiązania lotnicze, lecz w przypadku Lamborghini przybierały one formę czegoś więcej niż marketingowego sloganu. Włoskie V12 od zawsze brzmiało jak startująca awionetka, a nadwozia – z ostrymi krawędziami i potężnymi wlotami – przypominały płatowce bojowe. W Preguncie temat wzbił się na nowy pułap: niemal każdy element stylistyczny odzwierciedlał funkcję aerodynamiczną znaną z samolotów, a nie tylko efektowną formę.
Projekt, który wymknął się schematom
Za sylwetkę odpowiadał Marc Deschamps, doświadczony stylista z portfolio w Bertone i licznych projektach dla Renault czy Bugatti. Kiedy objął kierownictwo designu w Heuliez, firma uchodziła za jednego z najodważniejszych europejskich coachbuilderów – to tam powstawały prototypy Peugeotów z twardymi dachami, miejskie mikrosamochody i nadwozia autobusów z panoramicznymi szybami. Współpraca z Lamborghini była więc naturalnym przedłużeniem ambicji obu stron.
Konstrukcja Pregunty bazowała na ramie i układzie napędowym Diablo VT, jednak 90% paneli nadwozia zaprojektowano od nowa. Włókno węglowe uformowano w matowe płaty pozbawione poliestru, co zapewniło surowość powierzchni kojarzoną z obudowami myśliwców stealth. Zamiast klasycznych lusterek zastosowano dwie miniaturowe kamery pod osłonami aerodynamicznymi, a obraz trafiał na parę ekranów LCD ukrytych w konsoli. Linearny kokpit zorientowany na kierowcę krył aluminiowe przełączniki przypominające uzbrojenie bojowe, natomiast łukowate drzwi zintegrowano z ruchomymi kanałami powietrznymi.
Deschamps zwrócił szczególną uwagę na optykę – przednie światła przypominały wielowarstwowe soczewki noktowizyjne stosowane w Rafale, tylne z kolei tworzyły trzyczęściowy pierścień nawiązujący do dysz silnika odrzutowego. Całość mierzyła 4,41 m długości i 1,09 m wysokości, a rozstaw osi identyczny z Diablo gwarantował stabilność przy prędkościach rzędu 300 km/h.
Specyfikacja godna toru i muzeum
Sercem Pregunty pozostała 5,7-litrowa jednostka V12 z czterema zaworami na cylinder, zasilana wielopunktowym wtryskiem i sterowana elektroniką Magneti Marelli. Moc 537 KM przenoszona była na wszystkie koła za pośrednictwem pięciobiegowej przekładni manualnej z charakterystyczną kratką „open-gate”. Według wewnętrznych pomiarów Heuliez sprint do 100 km/h trwał 3,9 sekundy, a wskazówka prędkościomierza zatrzymywała się przy 333 km/h – wartości imponujące nawet wśród współczesnych hipersamochodów.
Jednorazowy prototyp nie oznaczał kompromisów w zakresie użyteczności. Samochód wyposażono w pełną nawigację satelitarną, dwa laptopy obsługujące diagnostykę pokładową oraz światłowodowe oświetlenie ambientowe, co w 1998 roku było technologicznym novum. Łączna masa wyniosła 1 570 kg, czyli zaledwie o kilkanaście kilogramów więcej niż seryjne Diablo VT z klimatyzacją i napędem 4×4.
Kierunek: ekskluzywna aukcja w Belgii
Po paryskim debiucie prototyp wyruszył w światowe tournée obejmujące Salon w Genewie, wystawę w Detroit oraz prezentację na torze Jarama. Następnie trafił do prywatnej kolekcji, gdzie zachował stan fabryczny, wykonywano przy nim jedynie rutynowy przegląd płynów i pasków rozrządu. Dziś przebieg licznika wynosi zaledwie 700 km – to w zasadzie jazdy testowe i manewry podczas imprez pokazowych.
W październiku samochód zagości na Zoute Grand Prix w Knokke-Heist, gdzie podczas aukcji przewiduje się wynik pomiędzy 2,5 a 3,5 mln euro. Dom aukcyjny uwzględnia nie tylko unikatowy charakter oraz w pełni udokumentowaną historię pojazdu, lecz także fakt, że jest to ostatni koncept Lamborghini zbudowany przed przejęciem firmy przez Audi. To czyni Preguntę pomostem między epoką rzemieślniczego szaleństwa a współczesną, korporacyjną precyzją marki.
Dla przyszłego właściciela licytacja będzie nie tylko szansą na nabycie niepowtarzalnego automobilu, lecz także na wpisanie się w długą tradycję łączenia motoryzacji z lotnictwem. Wystarczy wcisnąć czerwony przycisk startu, zapiąć czteropunktowe pasy i poczuć, jak dwanaście cylindrów przechodzi w rezonans przypominający oderwanie się od pasa startowego. Drugi taki egzemplarz nie istnieje – i właśnie to sprawia, że Pregunta wzbudza tak silne emocje na rynku kolekcjonerskim.