Skoda uczciła 130. urodziny marki, prezentując limitowaną Fabię 130 Sport – najmocniejszy i najszybszy wariant miejskiego bestselleru, który rozpędza się do 100 km/h w 7,4 s i pojedzie maksymalnie 228 km/h. Model łączy klasyczne sportowe akcenty z najnowszymi rozwiązaniami technicznymi, stając się swoistym pomostem między rajdową przeszłością czeskiego producenta a przyszłością, w której oferta coraz śmielej przechodzi na napędy elektryczne.

- Limitowana Fabia 130 Sport powstanie w kilku tysiącach egzemplarzy. - Turbodoładowany silnik 1.5 TSI generuje 176 KM i 250 Nm. - Obniżone zawieszenie, przeprogramowana DSG i tryb Sport nadają autu rasowy charakter. - Dostawy na wybranych rynkach Europy ruszą w pierwszej połowie 2025 r.

Dziedzictwo, które zobowiązuje

Dla Skody rok 2024 to okazja do przypomnienia o 130-letniej historii, sięgającej jeszcze czasów Laurin & Klement. Fabia 130 Sport czerpie nazwę z legendarnej Skody 130 RS – coupé, które w latach 70. wygrywało odcinki Rajdu Monte Carlo i zdobywało tytuły w Mistrzostwach Europy. Nowa edycja ma więc nie tylko poprawione osiągi, lecz także zadanie pielęgnować sportowe dziedzictwo marki i podkreślać, że tradycyjny napęd spalinowy wciąż potrafi dostarczyć emocji w epoce hybryd i samochodów elektrycznych.

Pakiet inżynieryjny: mocniejszy silnik, szybsza skrzynia

Sercem auta jest czterocylindrowy 1.5 TSI z rodziny evo2. Dzięki zmodyfikowanemu kolektorowi dolotowemu, nowemu tłumikowi drgań skrętnych wału oraz lżejszym dźwigienkom zaworowym udało się podnieść moc do 176 KM, czyli o 27 KM w porównaniu ze standardową Fabią Monte Carlo. Maksymalny moment 250 Nm dostępny jest w szerokim przedziale 1 500–4 000 obr./min, co poprawia elastyczność szczególnie w środkowym zakresie obrotów.

Pracę jednostki napędowej wspiera siedmiostopniowa przekładnia DSG. Inżynierowie skrócili przełożenia pierwszego, drugiego i trzeciego biegu, a w trybie Sport zastosowali podwójne redukcje, aby utrzymać silnik w optymalnym zakresie mocy. Efekt to lepsze przyspieszenia pośrednie: 60–100 km/h w 3,8 s oraz 80–120 km/h w 4,8 s. Kierowca może również całkowicie wyłączyć kontrolę trakcji i opóźnić interwencję ESC, co docenią miłośnicy dynamicznej jazdy po krętych odcinkach.

Sportowe zawieszenie obniża samochód o 15 mm i wykorzystuje sztywniejsze sprężyny oraz amortyzatory o zmienionej charakterystyce tłumienia. Układ kierowniczy zyskał bardziej bezpośrednie przełożenie oraz precyzyjniejsze wspomaganie, poprawiając szybkość reakcji na ruchy kierownicą.

Stylistyka: subtelna agresja i hołd dla klasyków

Z zewnątrz 130 Sport łatwo odróżnić od zwykłej Fabii dzięki czarnemu dachowi, słupkom i lusterkom, przyciemnionym reflektorom Bi-LED, podwójnym końcówkom wydechu oraz 18-calowym obręczom Libra. Na przednich błotnikach i klapie bagażnika znalazły się emblematy „130”, a spojler dachowy i tylny dyfuzor poprawiają przepływ powietrza przy wysokich prędkościach.

W kabinie zamontowano sportowe fotele z wydatnymi boczkami i zintegrowanymi zagłówkami, tapicerowane mieszanką mikrofibry oraz skóry ekologicznej. Trójramienna kierownica z perforacją w miejscu chwytu skrywa łopatki do ręcznej zmiany biegów. Kierowca patrzy na 10-calowy wirtualny kokpit, który w trybie Sport eksponuje obrotomierz i cyfrowy prędkościomierz. Centralny ekran infotainment o przekątnej 9 cali obsługuje bezprzewodowe Android Auto i Apple CarPlay, a listę wyposażenia opcjonalnego wzbogacono o system nagłośnienia Skoda Auto Sound z dziewięcioma głośnikami.

Pozycjonowanie rynkowe i strategia sprzedaży

Fabia 130 Sport plasuje się w segmencie małych „hot hatchy”, obok takich aut jak Volkswagen Polo GTI czy dobiegający kresu produkcji Ford Fiesta ST. Skoda podkreśla jednak, że jej model stawia przede wszystkim na codzienną użyteczność i umiarkowane zużycie paliwa – przy jeździe w cyklu mieszanym 1.5 TSI ma spalać około 6,0–6,5 l/100 km, m.in. dzięki technologii odłączania dwóch cylindrów przy małym obciążeniu.

Producent nie zdradza jeszcze pełnego cennika, ale spekuluje się, że 130 Sport będzie kosztować ok. 10–15 proc. więcej niż Monte Carlo z tym samym silnikiem, co oznacza widełki od 110 do 120 tys. zł w Polsce. Zamówienia na europejskich rynkach wystartują pod koniec roku, a pierwsze egzemplarze wyjadą do klientów wiosną 2025 r. Krótka seria sprawia, że auto ma szansę stać się łakomym kąskiem dla kolekcjonerów i entuzjastów klasycznych, benzynowych hot hatchy w czasach nadchodzącej elektromobilności.