Ford zapowiedział kolejne cięcia zatrudnienia w zakładzie w Kolonii, redukując produkcję samochodów elektrycznych do jednej zmiany. Posunięcie to wpisuje się w szerszy trend spowolnienia popytu na auta z baterią w Europie i rosnącą presję kosztową, z którą mierzą się tradycyjni producenci.

Geneza decyzji o redukcjach

Fabryka w Kolonii od prawie wieku stanowiła jeden z największych ośrodków produkcyjnych Forda poza Stanami Zjednoczonymi. W szczytowym okresie, pod koniec ubiegłej dekady, pracowało tam około 20 000 osób. Zwrot w kierunku e-mobilności wymagał modernizacji linii montażowych i inwestycji rzędu kilku miliardów euro, lecz nie przełożył się na oczekiwany wolumen sprzedaży modeli Explorer Electric i Capri Electric. W efekcie firma deklaruje konieczność likwidacji kolejnego tysiąca stanowisk, redukując docelowe zatrudnienie do około 7 600 pracowników.

Amerykański koncern podkreśla, że w pierwszej kolejności będzie zabiegał o dobrowolne odejścia obejmujące odprawy, programy przekwalifikowania i możliwość wcześniejszego przejścia na emeryturę. Niemiecki związek zawodowy IG Metall zaznacza jednak, że jeśli odpowiednia liczba osób nie zgłosi akcesu, przedsiębiorstwo może sięgnąć po przymusowe wypowiedzenia, co w niemieckich realiach zawsze budzi silne kontrowersje społeczne.

Rynek aut elektrycznych hamuje

Według danych Niemieckiego Federalnego Urzędu Transportu Samochodowego od stycznia do sierpnia bieżącego roku udział samochodów czysto elektrycznych w nowych rejestracjach wyniósł około 18 %. Był to wynik znacząco poniżej scenariuszy prognozowanych jeszcze w 2023 r., kiedy to producenci zakładali, że EV osiągną pułap jednej trzeciej sprzedaży. Analogiczne tendencje dają się zauważyć na innych kluczowych rynkach Europy: we Francji dynamika wzrostu spadła z 25 % w 2023 r. do blisko 12 % w pierwszych ośmiu miesiącach 2025 r., a w Wielkiej Brytanii – z 24 % do 9 %.

Ekonomiści i analitycy rynku motoryzacyjnego wskazują trzy główne powody wyhamowania: schodzące z rynku programy dopłat, wysokie ceny detaliczne oraz wciąż niedostatecznie rozwinięta infrastruktura ładowania poza dużymi aglomeracjami. Profesor Katharina Wiese z Uniwersytetu w Mannheim zwraca uwagę, że „dopóki przeciętny koszt elektryka nie zbliży się do poziomu porównywalnego samochodu spalinowego, a kierowcy nie będą mieli pewności co do dostępności ładowarek, dynamika wzrostu będzie znacznie poniżej oczekiwań polityków”.

Rosnąca presja kosztowa i konkurencja z Azji

Dodatkowym wyzwaniem jest napływ tańszych modeli z Chin. Według szacunków Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów udział chińskich marek w rejestracjach w Unii Europejskiej wzrósł z 1 % w 2020 r. do ponad 8 % w połowie 2025 r. Średnia cena kompaktowego SUV-a wyprodukowanego w Państwie Środka jest nawet o 20 % niższa od europejskich odpowiedników, przy podobnych parametrach zasięgu i wyposażenia.

Dla Forda oznacza to konieczność skrócenia czasu wprowadzania nowych modeli i agresywnego cięcia kosztów w całym łańcuchu dostaw. Koncern już współpracuje z południowokoreańskimi oraz chińskimi dostawcami ogniw litowo-jonowych, a równolegle bada możliwość zastosowania tańszej chemii LFP zamiast kosztownego NCM w segmencie pojazdów masowych. W opinii analityków z BloombergNEF to krok niezbędny, aby zejść z ceną bazowego elektrycznego crossovera poniżej psychologicznej bariery 30 000 euro.

Strategia Forda na najbliższe lata

W obliczu niekorzystnych trendów firma koryguje europejską strategię produktową. W 2026 r. ma się pojawić kompakt oparty na nowej platformie wspólnej z jedną z dużych grup azjatyckich, co pozwoli rozłożyć koszty rozwoju na większą skalę produkcji. Jednocześnie Ford zamierza zwiększyć udział pojazdów hybrydowych plug-in, które cieszą się stabilnym popytem dzięki zasięgowi typowym dla aut benzynowych i możliwości jazdy wyłącznie na prądzie w strefach zeroemisyjnych.

Koncern stawia również na serwis posprzedażowy i oprogramowanie. W 2027 r. wszystkie nowe modele mają pracować na zunifikowanej architekturze cyfrowej, umożliwiającej zakup funkcji „on demand”, co – jak podkreśla dyrektor finansowy grupy – ma przynieść większe marże niż sama sprzedaż pojazdów. Równocześnie trwają negocjacje z władzami landu Nadrenia Północna-Westfalia w sprawie uruchomienia centrum kompetencyjnego baterii, które mogłoby w przyszłości zastąpić część wygaszanych stanowisk montażowych.

Eksperci podkreślają, że choć bieżące zwolnienia są bolesne dla lokalnej społeczności, mogą okazać się koniecznym etapem transformacji. Przewiduje się, że popyt na auta elektryczne w Europie ponownie przyspieszy po 2027 r., gdy zaczną obowiązywać zaostrzone normy emisji CO₂ i równocześnie pojawią się tańsze technologie ogniw sodowych lub półprzewodnikowych. Kluczowe pytanie brzmi, czy Ford zdoła utrzymać zdolności produkcyjne i kompetencje inżynieryjne, by wykorzystać następne okno wzrostu.