W segmencie miejskich aut elektrycznych trwa gorączka cięcia kosztów, a rumuńsko-francuska marka od samego początku stawia na prostą, lecz skuteczną strategię: dać klientom podstawowy, ale w pełni funkcjonalny samochód na prąd w cenie, którą zwykle kojarzymy raczej z autami spalinowymi segmentu A. Efekt? Od debiutu pod koniec 2020 r. niewielki crossover sprzedał się w liczbie blisko 180 tys. egzemplarzy i regularnie ląduje w pierwszej dziesiątce najchętniej rejestrowanych elektryków w Europie. Teraz producent przeszedł z fazy „taniej alternatywy” do etapu „taniej alternatywy z lepszymi osiągami” – i to bez radykalnego podnoszenia ceny katalogowej, która w Polsce startuje w okolicach 77 tys. zł, a po uwzględnieniu dopłat potrafi spaść poniżej 60 tys. zł.
Sprinter wagi piórkowej z mocniejszym sercem
Najważniejsza informacja dotyczy układu napędowego. Zamiast dotychczasowych wariantów 33 kW (45 KM) i 48 kW (65 KM) klienci otrzymują silniki o mocy 51 kW (70 KM) lub 74 kW (100 KM). Choć wartości wciąż odbiegają od tego, co oferują droższe modele segmentu B, różnicę czuć już przy pierwszym wciśnięciu pedału przyspieszenia: czas rozpędzania od 80 do 120 km/h skrócono odpowiednio z 26,2 do 10,3 s w słabszej wersji oraz z 14 do 6,9 s w mocniejszej. Dodatkowe kilowaty nie zmieniły podstawowego atutu auta, czyli niewielkiej masy własnej – niespełna 1 t – dlatego nawet w trybie Eco samochód sprawniej reaguje przy manewrach wyprzedzania czy przyłączaniu się do ruchu na trasach szybkiego ruchu. Inżynierowie poprawili także oprogramowanie sterujące, by dynamika nie była okupiona większym zużyciem energii w cyklu miejskim.
Nowy akumulator LFP – większy zasięg, krótsze postoje
Drugim filarem modernizacji jest przejście na akumulator litowo-żelazowo-fosforanowy. Ogniwa LFP, znane już z flot Tesli czy chińskich producentów, nie zawierają kosztownego kobaltu, charakteryzują się wyższą stabilnością termiczną i lepszą żywotnością, co szczególnie przydaje się w samochodach eksploatowanych w car-sharingu. Pakiet o pojemności 24,3 kWh zapewnia 225 km zasięgu według procedury WLTP, a średnie zużycie energii wynosi 12,4 kWh/100 km. Moc ładowania prądem stałym wzrosła z 30 do 40 kW, dzięki czemu uzupełnienie poziomu naładowania z 20 do 80 proc. zajmuje około 40 min. Jeśli kierowca korzysta z domowej ładowarki AC o mocy 7 kW, pełne ładowanie trwa nieco ponad trzy godziny, a z tradycyjnego gniazdka – niespełna jedną noc.
Szczegóły konstrukcyjne i funkcjonalne
Zmiany objęły nie tylko napęd. Zmodyfikowana płyta podłogowa ma sztywniejsze punkty mocowania akumulatora, co poprawiło rozkład masy oraz zmniejszyło przechyły nadwozia. Po raz pierwszy zastosowano stabilizatory poprzeczne, a w układzie hamulcowym pojawiło się mocniejsze wspomaganie, skracające drogę hamowania w testach wewnętrznych o kilka procent. Nadwozie otrzymało nowy pakiet aerodynamiczny: wloty powietrza zostały przeprojektowane, a na klapie bagażnika zagościł zintegrowany spoiler, co zredukowało współczynnik oporu powietrza Cx z 0,745 do 0,660. W kabinie podstawowa odmiana ma teraz siedmiocalowy zestaw cyfrowych wskaźników, a wyższa wersja wyposażenia korzysta z 10,1-calowego ekranu dotykowego wspierającego bezprzewodowe Apple CarPlay i Android Auto. Funkcja V2L (Vehicle-to-Load) umożliwia zasilanie zewnętrznych urządzeń – od laptopa po pompę campingową – mocą do 3 kW.
Cena i miejsce na rynku
Mimo modernizacji producent utrzymał politykę „cena przede wszystkim”. W wielu krajach model pozostaje najtańszym nowym autem elektrycznym, a w Polsce, dzięki programowi „Mój Elektryk”, dopłata może sięgnąć 27 tys. zł, co drastycznie zmniejsza różnicę względem używanych aut spalinowych. W praktyce pojazd konkuruje dziś nie z Mini Cooperem SE czy Fiatem 500e, lecz z miejskimi hybrydami i benzynowymi hatchbackami pokroju Toyoty Aygo X. W obliczu rosnących wymagań unijnych dotyczących emisji i planowanych stref czystego transportu niewielki crossover z nowym napędem staje się realną alternatywą dla osób dojeżdżających do pracy głównie po mieście, a zarazem nieprzekonanych do wydawania sześciocyfrowych kwot na samochód. Przy utrzymaniu atrakcyjnego cennika i poprawionych osiągach model ma szansę utrzymać dotychczasowy trend wzrostowy, a nawet stać się nieformalnym „driverem elektryfikacji” dla kolejnej grupy klientów przekonujących się, że wejście w elektromobilność wcale nie musi oznaczać bankructwa.