Krótki impuls świateł awaryjnych widoczny w lusterku wstecznym dla wielu kierowców jest równie zrozumiały, jak potoczne „dziękuję”. Ten nieformalny alfabet świetlny zadomowił się na polskich drogach na tyle mocno, że dla wielu uczestników ruchu stanowi naturalny odruch. Jednak gest uprzejmości nie zawsze idzie w parze z literą prawa, a ignorowanie przepisów może skończyć się mandatem.

Światła awaryjne w polskim prawie

Ustawa Prawo o ruchu drogowym w art. -38 precyzuje, że kierowca włącza światła awaryjne obowiązkowo w razie wypadku lub unieruchomienia pojazdu w miejscu, w którym stanowi on zagrożenie dla innych. Z przepisów wynika także kilka sytuacji, w których użycie tych świateł jest dopuszczalne:

• ostrzeżenie innych o gwałtownym hamowaniu (wiele modeli samochodów wykonuje ten sygnał automatycznie), • konieczność postoju na jezdni przy bardzo ograniczonej widoczności, zwłaszcza po zmierzchu lub w tunelu, • przewóz osób niepełnosprawnych lub dzieci autobusem szkolnym — pojazdy te muszą sygnalizować postój właśnie światłami awaryjnymi, • holowanie pojazdu, jeśli auto holowane nie ma świateł pozycyjnych, • zatrzymanie kolumny pojazdów uprzywilejowanych, np. na autostradzie, gdy występuje ryzyko najechania.

W każdym z tych przypadków intencją ustawodawcy jest wyłącznie ostrzeżenie innych uczestników ruchu o potencjalnym niebezpieczeństwie lub przeszkodzie na drodze. Żadna norma prawna nie wymienia natomiast „podziękowania”, „przeprosin” ani „uprzejmego sygnału” jako uzasadnienia dla włączenia lamp awaryjnych.

Kary i konsekwencje za nieprawidłowe użycie

W taryfikatorze mandatów obowiązującym od stycznia 2022 r. przewidziano sankcję w wysokości od 150 do 300 zł za używanie zewnętrznych świateł pojazdu niezgodnie z ich przeznaczeniem. Podstawą do wystawienia grzywny jest art. 97 Kodeksu wykroczeń, który dotyczy naruszenia przepisów o bezpieczeństwie i porządku w ruchu drogowym. W praktyce policjant może też zakwalifikować błędny sygnał jako „stwarzanie zagrożenia poprzez wprowadzanie w błąd innych kierujących”. Choć statystyki Komendy Głównej Policji pokazują, że w tej kategorii notuje się zaledwie pojedyncze przypadki rocznie, warto pamiętać, że w razie kontroli funkcjonariusz ma pełne prawo ukarać kierowcę.

Co ważne, mandat to niejedyna konsekwencja. Przy sprzyjających warunkach pogodowych chwilowe uruchomienie lamp awaryjnych rzadko prowadzi do realnego zagrożenia, ale w gęstym ruchu lub przy słabej widoczności mylący sygnał może utrudnić ocenę sytuacji jadącemu z tyłu. Jeśli spowoduje to kolizję, kierowca odpowiada już nie tylko finansowo, lecz również cywilnie za szkody.

Tradycja migania awaryjnymi – skąd się wzięła?

Socjologowie transportu tłumaczą fenomen migania awaryjnymi potrzebą szybkiej komunikacji niewerbalnej. W czasach, gdy liczba pojazdów i tempo ruchu stale rosną, kierowcy chętnie sięgają po krótkie, uniwersalne sygnały. W praktyce przejęli oni funkcję tzw. języka znaków, który dawniej był domeną kierowców ciężarówek wymieniających się informacjami na dalekich trasach. Internetowe fora i kursy jazdy defensywnej powielają te zasady, utrwalając zwyczaj w świadomości nowych kierowców, mimo że nie znajduje on oparcia w przepisach.

Nadwiślańska kultura drogowa łączy ten gest z wartościami uprzejmości i „dobrej jazdy”. Kierowca, który nie podziękuje światłami, bywa postrzegany jako niegrzeczny. Badania Instytutu Transportu Samochodowego wskazują, że ponad 70% ankietowanych ocenia ten sygnał pozytywnie, uznając go za element kultury ruchu drogowego. Problem w tym, że subiektywne odczucia nie zwalniają z odpowiedzialności prawnej.

Jak komunikować się bez łamania przepisów

Eksperci ds. bezpieczeństwa drogowego przypominają, że kodeks nie zabrania okazywania wdzięczności, o ile posługujemy się środkami nienaruszającymi obowiązujących zasad. Najbezpieczniejsze – i zgodne z przepisami – pozostają:

• drobny gest dłonią, widoczny zwłaszcza przy niewielkich prędkościach, • krótkie mignięcie światłami drogowymi (popularne „długie”) wykonywane poza terenem zabudowanym i bez ryzyka oślepienia, • kontakt wzrokowy i skinienie głową, gdy sytuacja na to pozwala.

Stosując te formy komunikacji, kierowca zachowuje zarówno zasady kultury, jak i przepisy. W przypadku świateł awaryjnych warto zostawić je na sytuacje, do których zostały zaprojektowane: ostrzeganie o zagrożeniu. Wtedy każdy sygnał będzie czytelny, a ryzyko wypadku – mniejsze.

Kultura jazdy a edukacja kierowców

Specjaliści zgodnie podkreślają, że sposobem na pogodzenie uprzejmości i przepisów jest edukacja. Szkoły jazdy coraz częściej włączają do zajęć temat prawidłowej sygnalizacji i niewerbalnej komunikacji na drodze, a kampanie społeczne przypominają, iż „gest życzliwości” nie może szkodzić bezpieczeństwu. Popularyzacja nowoczesnych systemów wspomagających kierowcę, jak automatyczne światła awaryjne przy gwałtownym hamowaniu, ma szansę ujednolicić znaczenie sygnałów, eliminując dowolne interpretacje.

Doświadczenia państw zachodnich pokazują, że jasne zasady i szkolenia przynoszą efekty. W Niemczech czy w Szwecji niemal zupełnie zanikł zwyczaj „dziękowania awaryjnymi”, zastąpiony przez krótkie mrugnięcie światłami drogowymi lub gest dłonią. Polski kierowca, który chce być zarówno miły, jak i zgodny z prawem, ma więc prostą alternatywę: zrezygnować z migających „awaryjnych” na rzecz sygnałów dopuszczonych przepisami i dobrze widocznych dla innych.