Marcin Prokop zakończył środowy poranek na Bielanach nie przed kamerą, lecz przy maskach policyjnych radiowozów – jego klasyczne BMW serii 5 zderzyło się z lawetą, a skutkiem są pogniecione drzwi, skrzywiona oś i rachunek, który zaboli bardziej niż chwila stresu na skrzyżowaniu.

Choć podobne zdarzenia rzadko trafiają do telewizyjnych ramówek, statystyki pokazują, że niewielkie kolizje są codziennością na zakorkowanych drogach stolicy. Kiedy jednak uczestnikiem incydentu jest popularny prezenter, a stawką jest samochód traktowany jak lokata kapitału, historia szybko przyciąga uwagę zarówno motomaniaków, jak i fanów show-biznesu.

Kolizja na Marymonckiej – przebieg zdarzenia

Z informacji przekazanych przez uczestników wynika, że do incydentu doszło na skrzyżowaniu ulic Marymonckiej i Zabłocińskiej. Laweta transportująca pojazdy, wykonując manewr skrętu, zahaczyła o prawy bok ponad dwudziestoletniego BMW. Najbardziej ucierpiały tylne drzwi oraz zawieszenie, lecz żaden z kierowców nie doznał obrażeń. Formalności ograniczyły się do spisania oświadczenia o winie sprawcy; na miejsce nie było konieczne wezwanie straży pożarnej, a ruch przywrócono po kilkunastu minutach.

Miejskie stłuczki w liczbach

Według danych Komendy Stołecznej Policji w ubiegłym roku na ulicach Warszawy odnotowano ponad 35 000 zdarzeń drogowych, z czego niemal 92 % sklasyfikowano jako drobne kolizje bez ofiar w ludziach. Najczęstszą przyczyną było nieustąpienie pierwszeństwa (33 %) oraz zbyt mały odstęp między pojazdami (27 %). Bielany, ze względu na dużą liczbę wylotówek i przecinających je tras tranzytowych, należą do dzielnic o podwyższonym ryzyku takich incydentów – w 2023 r. policja interweniowała tam średnio 14 razy dziennie. Drobne stłuczki rzadko trafiają do mediów, ale generują znaczące koszty: według raportu Polskiej Izby Ubezpieczeń ubezpieczyciele wypłacili w regionie stołecznym ponad 1,2 mld zł odszkodowań z tytułu OC właśnie za kolizje niepowodujące obrażeń.

Youngtimer z potencjałem – dlaczego E39 drożeje

Model E39 produkowany w latach 1995–2004 stopniowo wyrasta na ulubieńca kolekcjonerów klasycznych „piątek”. Wersje z rzędową sześciocylindrówką, oryginalnym lakierem i niskim przebiegiem od kilku lat zyskują na wartości: według danych platformy Classic-Data średnia cena dobrze utrzymanego egzemplarza wzrosła w Europie o 28 % w ciągu pięciu lat. W Polsce pojazdy z krajowych salonów, bez korozji i z pełną dokumentacją, potrafią osiągać kwoty przekraczające 70 000 zł. Dla właścicieli jest to nie tylko przyjemność z jazdy, lecz także sposób dywersyfikacji portfela – zwłaszcza gdy inflacja podgryza oszczędności w tradycyjnych lokatach.

Koszty naprawy, ubezpieczenia i utraconej wartości

Nawet drobne uszkodzenia mogą istotnie obniżyć wartość kolekcjonerskiego auta. Wstępne szacunki rzeczoznawców wskazują, że naprawa skrzywionej osi, wymiana poszycia drzwi oraz odtworzenie oryginalnego lakieru dla E39 może pochłonąć 12–18 tys. zł. Jeśli uszkodzenie ingeruje w elementy konstrukcyjne, pojazd traci status „bezwypadkowego”, co na rynku youngtimerów potrafi obniżyć cenę odsprzedaży nawet o 20 %. Dodatkowym obciążeniem są rosnące składki OC i AC: według danych porównywarek ubezpieczeniowych koszt pełnego pakietu dla dwudziestoletniego BMW w Warszawie przekracza 2 000 zł rocznie, a każdy zgłoszony incydent podbija składkę średnio o 15 %. Właśnie dlatego właściciele klasyków coraz chętniej korzystają z ubezpieczeń specjalistycznych typu „occasional use”, które zakładają ograniczony przebieg roczny i zniżki za garażowanie.

Sprawa Marcina Prokopa przypomina, że w miejskim gąszczu nawet na pozór niegroźny kontakt z innym pojazdem może przerodzić się w kosztowny cios wymierzony nie w mobilność, lecz w wartość inwestycji. Dla miłośników motoryzacyjnych klasyków jest to kolejny argument, by obok sporej dawki cierpliwości na drodze mieć w zanadrzu również solidną polisę i zaufany warsztat blacharsko-lakierniczy.