Miejscami przypomina górski szlak bardziej niż utwardzoną jezdnię – stromy odcinek biegnący przez małopolską wieś Laskowa od lat wzbudza emocje wśród kierowców, kolarzy i inżynierów. Krótki na niespełna kilometr podjazd osiąga średnie nachylenie około 19%, a punktowo rośnie nawet do 26%. To wartości wielokrotnie przekraczające typowe parametry sieci drogowej w Polsce i sprawiające, że „drogowa rzeźnia”, jak nazywają trasę miejscowi sportowcy, stała się nieoficjalnym poligonem doświadczalnym zarówno dla ludzi, jak i maszyn.

Dlaczego lokalne szosy potrafią być tak strome

W przypadku dróg krajowych, ekspresowych czy autostrad obowiązujące normy ograniczają maksymalny spadek z reguły do 6–12%, zależnie od kategorii i warunków terenowych. Wymogi te wynikają z zasad bezpieczeństwa, komfortu jazdy oraz możliwości odprowadzania wody. Tymczasem drogi gminne i powiatowe, szczególnie w regionach górskich, często powstawały historycznie jako połączenia gospodarskie lub dojazdy do pól i lasów. Budowniczy kierowali się najkrótszą linią do celu i ukształtowaniem terenu, a nie restrykcyjnymi wytycznymi inżynierskimi. Efekt to krótkie, lecz niezwykle strome serpentyny – wygodne dla ciągników czy wozów konnych, lecz problematyczne dla współczesnych samochodów osobowych, które mogą mieć trudności z utrzymaniem trakcji czy chłodzeniem przy długiej jeździe na wysokich obrotach.

Pokonanie 100 m w poziomie przy przyroście wysokości o 26 m wydaje się abstrakcją, dopóki nie uświadomimy sobie, że w polskich górach rzeźba terenu bywa bardziej agresywna niż w Alpach, gdzie drogi są staranniej projektowane. To właśnie brak takich projektowych kompromisów w infrastrukturze lokalnej otwiera drzwi rekordom, których nie spotkamy na trasach o znaczeniu krajowym.

Laskowa — mikroskopijny odcinek z makroskopijną reputacją

Stromy fragment biegnący z centrum wsi na przełęcz Jaworze liczy około 900 m. Już pierwsze 300 m to gradient powyżej 20%, a w najciaśniejszym zakręcie wartość skacze do wspomnianych 26%. Jezdnia jest wąska, miejscami nie przekracza 3 m szerokości, a podłoże stanowi asfalt wzmocniony łatami z betonu po zimowych uszkodzeniach. Ruch lokalny jest symboliczny, więc infrastruktura nie została poszerzona. Dla kolarzy szosowych w Polsce podjazd uchodzi za jeden z trzech najtrudniejszych, obok podhalańskiego Zębu i podkarpackiego Kalwarii Pacławskiej. Kierowcy samochodów z napędem na jedną oś, szczególnie w warunkach deszczu lub zalegających liści, często zmuszeni są do ponownego rozbiegu, a klasyczne układy hamulcowe przegrzewają się przy zjeździe.

Mieszkańcy przyglądają się temu z dystansem: niespiesznie jadą pod górę wolnobieżnymi pojazdami, znając każdy uskok i krawężnik. Prawdziwy ruch zaczyna się w weekendy, gdy w okolicy pojawia się karawana rowerzystów lub jednostkowe ekipy testujące kampery i samochody z napędem 4×4. Samorząd rozważał ustawienie tablicy ostrzegawczej, jednak większość przybyszy dowiaduje się o trasie z rankingów internetowych i vlogów.

Wyścig człowieka z prawami fizyki

Pokonanie Laskowej na rowerze wymaga mocy chwilowej rzędu 400–500 W, co dla amatora oznacza kilkunastoprocentowe tętno powyżej progu beztlenowego. Samochód osobowy z silnikiem o mocy 70 kW przy masie 1,3 t wymaga natomiast około 25 kW, by utrzymać stałą prędkość 30 km/h na 26-procentowym nachyleniu, nie licząc dodatkowych strat tarcia i oporu powietrza. W praktyce więc małe miejskie auta często nie są w stanie wjechać na wierzchołek bez redukcji do pierwszego biegu oraz reżimu wysokich obrotów, co z kolei grozi przegrzaniem układu chłodzenia.

Producenci pojazdów przy homologacji zakładają testy podjazdowe na zboczu o nachyleniu 12–15%. Odcinki takie jak w Laskowej nie stanowią więc scenariusza projektowego i szybko uwidaczniają słabości konstrukcji: niewystarczające chłodzenie przekładni automatycznych, przeciążenia w układzie przeniesienia napędu czy problemy z systemami wspomagania ruszania pod górę. Z kolei rowerzyści mają do czynienia z ograniczeniami biomechanicznymi – przy kadencji poniżej 60 obr./min trudno utrzymać równowagę, a przy wyższej potrzeba gigantycznej mocy.

Przepisy, bezpieczeństwo i perspektywy modernizacji

W świetle polskich regulacji, dopuszczalny spadek drogi publicznej klasy lokalnej może być zwiększony, jeżeli przemawia za tym ukształtowanie terenu i brak alternatywy. Jednakże już kilka lat temu Główny Inspektorat Transportu Drogowego wskazywał, że nachylenia powyżej 18% powinny być objęte szczególnym oznakowaniem, a planowane remonty winny dążyć do redukcji gradientu poprzez wykonanie półek terenowych lub serpentyn. Modernizacja trasy w Laskowej byłaby jednak operacją kosztowną i ingerującą w krajobraz Chronionego Obszaru Natura 2000, dlatego samorząd skłania się ku utrzymaniu status quo oraz dodaniu punktowych barier energochłonnych.

Nie oznacza to rezygnacji z poprawy bezpieczeństwa. Rozważane jest poszerzenie nawierzchni na łukach i montaż progów przeciwdeszczowych ułatwiających odprowadzanie wody. Lokalni strażacy postulują też instalację zatoki awaryjnej u podnóża stoku dla przeciążonych hamulców. Sam fakt, że pojedynczy fragment drogi stał się atrakcją turystyczną i poligonem testowym dla branży motoryzacyjnej, nadaje sprawie niecodzienny wymiar – w praktyce łączy aspekt infrastrukturalny, sportowy i biznesowy w jednym, niepozornym zakątku Małopolski.