Polska i reszta Europy przeżywają paradoks zielonej rewolucji: im szybciej rośnie sieć ładowarek do samochodów elektrycznych, tym większą uwagę złomiarzy przyciągają kable zasilające. Według szacunków stowarzyszeń branżowych w 2025 r. liczba udokumentowanych kradzieży przewodów w kraju była już blisko dziesięciokrotnie wyższa niż rok wcześniej, a całkowite straty operatorów przekroczyły 30 mln zł. Eksperci ostrzegają, że w skali kontynentu problem może spowolnić rozwój elektromobilności, jeśli nie zostaną wprowadzone skuteczniejsze rozwiązania techniczne i prawne.
Statystyki: skala zjawiska w Polsce i za granicą
Komenda Główna Policji podaje, że od stycznia do końca października 2025 r. zgłoszono w Polsce około 380 przypadków kradzieży kabli z ogólnodostępnych stacji – ponad sześć razy więcej niż w całym 2024 r. Najczęściej atakowane są instalacje przy drogach ekspresowych S5 i S8, na parkingach sieci dyskontów oraz w strefach przemysłowych dużych miast. Podobne wzrosty zanotowano za Odrą: jeden z niemieckich operatorów poinformował o ponad 900 zdarzeniach obejmujących 130 lokalizacji, a francuskie stowarzyszenie Avere-France szacuje, że nad Sekwaną co najmniej jedna na osiem szybkich ładowarek DC była w 2025 r. czasowo wyłączona właśnie z powodu kradzieży przewodu. Dla porównania, w Wielkiej Brytanii National Vehicle Crime Intelligence Service odnotował 210 incydentów, przy czym w Londynie ich liczba podwoiła się w ciągu roku.
Dlaczego przewody są łakomym kąskiem?
Kluczowym czynnikiem jest wysoka zawartość miedzi. Standardowy kabel AC o mocy 22 kW waży ok. 6 kg, z czego połowa to czysty metal, natomiast chłodzony cieczą przewód DC do ładowarki 350 kW potrafi zawierać nawet 10 kg surowca. Przy średniej cenie skupu miedzi na poziomie 32–38 zł za kilogram jeden przecięty przewód przynosi złodziejowi od 190 do 380 zł, podczas gdy koszt zakupu fabrycznie nowego kabla wraz z elektroniką, czujnikami temperatury i certyfikowaną wtyczką CCS lub CHAdeMO sięga 13 tys. zł. Według danych London Metal Exchange cena miedzi utrzymuje się powyżej 8 tys. USD za tonę, co zachęca do paserstwa nawet drobnych grup przestępczych.
Bilans strat: skutki ekonomiczne i operacyjne
Odebranie kabla to nie tylko wydatek na części zamienne. Operatorzy szacują, że łączne koszty jednego zdarzenia – wliczając przestój ładowarki, robociznę serwisu, dojazd zespołu technicznego oraz ewentualną utratę przychodów z transakcji – mieszczą się zwykle w przedziale 50–70 tys. zł. Przerwa w działaniu pojedynczej stacji może trwać od kilku dni do sześciu tygodni, jeśli konieczne jest sprowadzenie części z Niemiec lub Korei Południowej. Ryzyko reputacyjne jest równie istotne: kierowcy, którzy napotkają nieczynną ładowarkę w kluczowym punkcie trasy, często rezygnują z usług danego operatora na rzecz konkurencji.
Ramy prawne i egzekwowanie przepisów
Polski kodeks karny przewiduje do pięciu lat więzienia za kradzież mienia o wartości powyżej 500 zł; jeśli czyn zostanie zakwalifikowany jako zniszczenie urządzenia o wartości publicznej, kara może wzrosnąć do ośmiu lat, a w przypadku recydywy – nawet do dziesięciu. Środowisko branżowe lobbuje za uznaniem kabli ładowarek za element infrastruktury krytycznej, co umożliwiłoby stosowanie art. 254a kk, zwiększając maksymalny wymiar kary do dziesięciu lat bez konieczności udowadniania recydywy. Problemem pozostaje jednak wykrywalność: według policyjnych danych mniej niż 30% spraw trafia przed sąd, głównie dlatego, że paserzy często natychmiast palą izolację i sprzedają sam metal w punktach skupu, gdzie identyfikacja źródła jest bardzo trudna.
Technologie obrony: od pancerza do geolokalizacji
Najpopularniejszym środkiem zapobiegawczym stały się kamery z analityką obrazu, które automatycznie wysyłają alarm, gdy algorytm wykryje podejrzane manipulacje przy złączu. Coraz częściej stosuje się też kable w oplocie stalowym lub z rdzeniem z włókna aramidowego, których przecięcie wymaga narzędzi przemysłowych i generuje hałas. Niektórzy operatorzy testują wkładki wypełnione tuszem UV – po rozcięciu przewodu nieusuwalna substancja pokrywa ręce sprawcy, ułatwiając identyfikację. Coraz większe zainteresowanie budzą także nadajniki GPS zatopione w końcówkach wtyków oraz cyfrowe sejfy, które blokują kabel w obudowie aż do momentu uwierzytelnienia płatności przez aplikację. Według analizy Frost & Sullivan globalny rynek rozwiązań do zabezpieczania stacji ładowania może osiągnąć 1,4 mld USD do 2030 r.
Perspektywy: co dalej z ładowaniem bez kabla?
Branża intensywnie rozwija alternatywy, które wyeliminują fizyczny przewód z procesu dostarczania energii. W Göteborgu powstała już kilometrowa sekcja drogi z szyną indukcyjną w jezdni, a w południowokoreańskim Suwon autobusy miejskie doładowują się dynamicznie podczas postoju na zatoczkach. Dla samochodów osobowych trwają pilotaże platform bezkontaktowych o mocy 11 kW w Norwegii i Izraelu. Eksperci wskazują jednak, że upowszechnienie takich rozwiązań to perspektywa co najmniej dekady, dlatego zapewnienie fizycznego bezpieczeństwa kabli pozostanie priorytetem w krótkim i średnim horyzoncie.
Czy wiesz, że…
Chłodzony cieczą kabel 500 A do szybkiej ładowarki zawiera więcej miedzi niż typowa instalacja elektryczna w domu jednorodzinnym. W 2024 r. w Australii zanotowano pierwszy przypadek wykorzystania drona do przecięcia przewodu na stacji publicznej, a w Stanach Zjednoczonych rośnie liczba prób kradzieży całych modułów zasilających z prywatnych garaży. Największą pojedynczą stratę w Europie odnotowano pod Lyonem, gdzie z parkingu autostradowego zniknęło jednorazowo siedemnaście kabli, co unieruchomiło cały węzeł ładowania na trzy tygodnie.