Chociaż polskie przepisy od kilkunastu lat pozwalają straży miejskiej usuwać auta uznane za wraki, w praktyce ich egzekwowanie bywa trudne, gdy pojazd zajmuje prywatny plac lub osiedlową zatokę bez statusu drogi publicznej. W Gdyni problem ten rozwiązano, instalując znak D-52 „Strefa ruchu”. Zmienił on charakter terenu z wewnętrznego na publiczny, co otworzyło drogę do odholowania porzuconych aut bez konieczności długiego dochodzenia, kto jest właścicielem gruntu. Przykład Karwin pokazuje, że czasem jeden prosty znak potrafi przyspieszyć całą machinę administracyjną.
Strefa ruchu – prosty znak z dużym wpływem
Znak D-52 pojawił się w polskim katalogu w 2011 r., gdy nowelizacja Prawa o ruchu drogowym wprowadziła pojęcie „strefy ruchu”. Umieszczenie tego oznakowania na wjeździe do osiedla, parkingu centrum handlowego czy placu serwisowego sprawia, że na całym obszarze zaczynają obowiązywać te same zasady, co na drogach publicznych. To kluczowe, ponieważ art. 50a ustawy pozwala straży miejskiej odholować pojazd zagrażający bezpieczeństwu lub z widocznymi śladami długotrwałego postoju – pod warunkiem, że stoi on w miejscu objętym przepisami ruchu drogowego.
W gdyńskiej dzielnicy Karwiny, gdzie latami gromadziły się niesprawne auta, właśnie brak takiego statusu blokował działania służb. Po postawieniu D-52 plac przy ul. Makuszyńskiego zyskał jednolity reżim prawny, a straż miejska mogła rozpocząć procedurę identyfikacji właścicieli i – w razie braku reakcji – zlecenia odholowania na parking depozytowy.
Od labiryntu formalności do decyzji operacyjnej
Proces rozpoczął się od interwencji rady dzielnicy, która w 2024 r. zgłosiła problem do straży miejskiej. Ta z kolei zwróciła się do zarządcy gruntu, a urząd miasta skierował sprawę do radców prawnych. W świetle obowiązującego prawa to właściciel terenu odpowiada za oznakowanie i utrzymanie porządku, co często prowadzi do sytuacji patowej – instytucje przerzucają się kompetencjami, a wraki stoją miesiącami. Dopiero decyzja o wprowadzeniu „strefy ruchu” przerwała impas.
Po ustawieniu znaków służby wydały 30-dniowe wezwania do usunięcia pojazdów. Gdy nikt się nie zgłosił, laweta odholowała kolejno trzy samochody: najpierw Peugeota, potem Mazdę, a na końcu stary mikrobus. Każdy z nich trafił na miejski parking strzeżony i – jeśli nie zostanie odebrany – po upływie sześciu miesięcy może zostać sprzedany lub przekazany na cele charytatywne, co przewiduje ustawa o postępowaniu z rzeczami porzuconymi.
Skala zjawiska i potencjał dla innych samorządów
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w Polsce „statystyczny” samochód ma ponad 14 lat, a tylko w 2023 r. straże miejskie w największych miastach odholowały prawie 16 tys. wraków. Niemal połowa tych interwencji dotyczyła terenów niebędących drogami publicznymi, gdzie każdorazowo trzeba było przechodzić całą procedurę ustalania tytułu własności gruntu. Ustawienie znaku D-52 to rozwiązanie tańsze i szybsze niż zmiana statusu działki czy żmudne postępowanie administracyjne.
Wrocław już testuje podobny model: w 2024 r. oznakowano nim część osiedla Kozanów, usuwając w ciągu kwartału 27 wraków. W Poznaniu z kolei zarządca Starego Miasta rozważa „strefę ruchu” na podwórzach kamienic, gdzie auta zalegają nawet po kilkanaście lat. Samorządowcy podkreślają, że znak działa nie tylko represyjnie – mobilizuje właścicieli do legalnego pozbywania się aut i uwalnia przestrzeń pod zieleń lub miejsca parkingowe dla czynnych samochodów.
Karwiński przykład pokazuje, że skuteczne zarządzanie przestrzenią nie zawsze wymaga skomplikowanej legislacji. Czasem wystarczy właściwa interpretacja istniejących przepisów i dobra koordynacja między radą dzielnicy, urzędem miejskim a strażą. Dzięki temu mieszkańcy odzyskali kilkadziesiąt metrów kwadratowych uporządkowanego placu, a miasto wypracowało model, który może zostać przeniesiony na kolejne osiedla.