Gdy z gasnących reflektorów wyłoniła się smoliście czarna sylwetka, publiczność przez chwilę naprawdę pomyślała, że do hali wjechał Batmobil. Długi, dramatycznie rozciągnięty przód, lekko cofnięta kabina i muskularne nadkola przywołują wspomnienia z animacji o Mrocznym Rycerzu, ale na scenie nie stała filmowa makieta, tylko najnowsze studium luksusu ze Stuttgartu – Mercedes Vision Iconic.
Nazewnictwo i źródła inspiracji
Sama nazwa Vision Iconic zdradza ambicję, by projekt stał się przyszłą ikoną. Styliści deklarują nawiązania do klasycznego Gullwinga, majestatycznych limuzyn serii W111 oraz Pullmana 600, a całość doprawiają motywami art déco. Zderzak i potężny, podświetlany grill mają więc geometryczną czystość lat trzydziestych, zaś łuk dachu przypomina o skrzydlatych drzwiach 300 SL. Niewymuszony eklektyzm? Być może. Jednak dopóki proporcje malują tak dramatyczną scenę, trudno o sprzeciw.
Rzeźba nadwozia: matematyka spotyka emocje
Projektanci zbudowali linię boczną na założeniu tzw. złotej spirali – tej samej, którą opisał niegdyś Fibonacci. Na oko oznacza to: komicznie długa maska, kabina wycofana niemal nad tylną oś oraz krótki, ścięty tył. W praktyce tworzy to sylwetkę, która wygląda na wyrzeźbioną jednym, płynnym pociągnięciem łyżki w ciepłym wosku.
Dach płynnie wpada w tylny pas, tworząc coś na kształt „teardrop tail” znanego z przedwojennych coupe. Brak konwencjonalnych klamek i luster dodaje futurystycznej czystości, a aktywne żaluzje wlotów powietrza ukrywają się, kiedy nie są potrzebne, redukując opór. Lakier z mikropigmentami absorbuje światło i podkreśla każde przetłoczenie – trochę teatralnie, ale przecież w teatrze nikt nie wstydzi się świateł reflektorów.
Kabina Zeppelin: analogowe serce w cyfrowym ciele
Po uniesieniu drzwi (klasycznie do góry, choć z pomocą siłowników) wzrok pada na szklaną konstrukcję biegnącą przez środek deski. Mercedes nazywa ją roboczo Zeppelin – ma przywoływać lekkość wczesnych sterowców, a jednocześnie eksponować precyzję mechanicznych wskaźników. Wnętrze to nie tylko duże ekrany – choć te oczywiście znalazły swoje miejsce – lecz także rzeźbione mosiężne wykończenia i panele z masy perłowej. Tapicerka? Welur o splocie, który pamięta belle époque.
Projektanci poszli o krok dalej, odtwarzając klimat salonu motoryzacyjnego lat dwudziestych: zamiast standardowych dywaników zaproponowano nowoczesną reinterpretację słomianej maty, która w przedwojennych autach chroniła garnitury przed błotem. To oczywiście koncept, lecz pokazuje, że granice pomiędzy modą, sztuką użytkową a samochodem można przesuwać z wdziękiem.
Energia i autonomia: fotony, neurony, koła
Całe nadwozie pokryto cienkowarstwowymi ogniwami słonecznymi, tworząc coś w rodzaju funkcjonalnego lakieru. Teoretycznie, słoneczna powłoka może odzyskać do kilkunastu tysięcy kilometrów zasięgu rocznie; specjaliści fotowoltaiki studzą jednak entuzjazm, przypominając, że obecna sprawność ogniw nie przekracza trzydziestu procent. Nawet jeśli realne wartości będą niższe, każdy darmowy kilowat w aucie liczącym grubo ponad dwa tysiące kilogramów pozostaje warty zachodu.
Sercem systemów jazdy jest sieć neuromorficzna, czyli układ obliczeniowy naśladujący sposób, w jaki neurony przekazują impulsy. W praktyce ma to przygotować samochód na autonomię poziomu 4 – kierowca ustala cel, a pojazd sam radzi sobie z resztą. Co ciekawe, sterowanie zachowano: zaawansowany „steer-by-wire” z tylną osią skrętną zapewnia dramatyczną zwinność, gdy właściciel zdecyduje się przejąć kontrolę.
Refleksje autora
Vision Iconic udowadnia, że nawet w epoce, w której algorytmy projektują lampy, a arkusze Excela dyktują krzywizny, można stworzyć maszynę poruszającą emocje. Nie wiadomo, ile z pokazu przetrwa do wersji sprzedażowej, ale jeśli choć połowa detali dotrwa do produkcji, fani motoryzacji zyskają powód, by trzymać dietę i karnet na siłownię – dla samej szansy dożycia premiery. Póki co pozostaje satysfakcja, że w świecie sterylnych SUV-ów ktoś wciąż wierzy w magię proporcji, w której trochę Batmana, trochę art déco i sporo inżynierskiej fantazji mieści się pod jednym, bardzo długim dachem.