Niemiecki kierowca z Nadrenii Północnej-Westfalii przekonał się, że dotykowy ekran może kosztować więcej niż buteleczka liquidu. Podczas rutynowej kontroli funkcjonariusze zauważyli, jak reguluje moc swojego elektronicznego papierosa, skupiając wzrok na wyświetlaczu zamiast na drodze. Sprawa trafiła do sądu, a wyrok – 150 euro grzywny i punkt karny – stał się precedensem w dyskusji o tym, gdzie kończy się palenie, a zaczyna korzystanie z urządzenia elektronicznego.

Nowa interpretacja przepisów za Odrą

Niemieckie ustawodawstwo nie zakazuje wprost trzymania papierosa za kierownicą, lecz surowo ocenia każdą czynność, która odciąga uwagę kierującego. Sędziowie podkreślili, że kluczowe jest „fizyczne i poznawcze oderwanie” od prowadzenia pojazdu, a nie to, czy w urządzeniu znajduje się tytoń, nikotyna czy karta SIM. Manipulowanie dotykowym ekranem – nawet przez sekundę – zostało zrównane z wybieraniem numeru w smartfonie. W uzasadnieniu wskazano na statystyki Federalnego Urzędu ds. Ruchu Drogowego, według których krótkotrwałe spojrzenie na wyświetlacz podwaja ryzyko kolizji przy prędkości autostradowej.

Co wolno, a czego nie w innych krajach

Mozaika przepisów europejskich pokazuje, że problem rozproszenia uwagi jest traktowany różnie. We Francji chwytanie za papierosa nie jest sankcjonowane, lecz już wykrywalna para z e-fajki przy przewożeniu dziecka może skutkować mandatem. W Wielkiej Brytanii obowiązuje ogólna zasada „due care and attention”; jeśli kierowca żongluje podgrzewaczem tytoniu na rondzie, policjant może wręczyć 100 funtów mandatu bez odwoływania się do przepisów o telefonach. Z kolei w Polsce ustawodawca ogranicza się do zakazu palenia w taksówkach i autobusach – chociaż projekt nowelizacji Prawa o ruchu drogowym przewiduje objęcie ekranowych gadżetów wspólną definicją „urządzeń elektronicznych”.

Dlaczego ekran rozprasza bardziej niż dym

Eksperci bezpieczeństwa ruchu drogowego tłumaczą, że ludzkie oko potrzebuje około 0,7 sekundy, aby ponownie wyostrzyć obraz po zerknięciu na obiekt znajdujący się bliżej niż tablica rozdzielcza. Przy prędkości 100 km/h pojazd pokonuje w tym czasie niemal 20 metrów. Dodajmy do tego czas na reakcję i mamy potencjalnie 50 metrów „ślepego lotu”. W przypadku klasycznego papierosa czynności są w większości haptyczne: kierowca potrafi nawykowo strzepnąć popiół. E-papieros z menu ustawień wymusza wzrokową kontrolę i wybór opcji, co zwiększa obciążenie poznawcze – efekt porównywalny z pisaniem SMS-a.

Czy to początek szerszej rewolucji?

Organizacje motoryzacyjne zwracają uwagę, że rozszerzenie definicji „korzystania z telefonu” na każde urządzenie z ekranem otwiera furtkę do karania za ustawianie parametrów w smart-zegarku, a nawet za przewijanie playlisty na panelu dotykowym nowoczesnego radia. Niemieckie orzeczenie wpisuje się w europejski trend „neutralności technologicznej” – liczy się zakres odwrócenia uwagi, a nie nazwa gadżetu. Jeśli kolejne państwa przyjmą podobną wykładnię, kierowców czeka konieczność dokładniejszego planowania muzyki, nawigacji i… poziomu nikotyny jeszcze przed rozpoczęciem jazdy.

Dla wielu użytkowników pojazdów wniosek jest prosty: chwila regulacji urządzenia może kosztować więcej niż paczka benzyny, a stawką pozostaje nie tylko mandat, lecz przede wszystkim bezpieczeństwo własne i współuczestników ruchu.